Jesteś na mieście, do powrotu do ciepłego domku, pełnego jedzenia zostało jeszcze wiele godzin, a Ty właśnie zacząłeś czy zaczęłaś umierać z głodu? Na domiar złego pustki, nie dość, że w brzuchu, to jeszcze w portfelu? Dość często zdarza mi się być w takiej sytuacji. Nie tylko jestem strasznym żarłokiem, ale też nie umiem mieć pieniędzy- rozpływają się zanim zdążę się zorientować. Dodatkowo i ja i mój chłopak mieszkamy dość daleko od Ww więc nie mamy szans na szybką wizytę w domu i opróżnienie lodówki. Dlatego właśnie moglibyśmy tworzyć tysiące poradników jak przetrwać w mieście za naprawdę śmieszne kwoty :) Jeśli Wasz portfel już prawie dogorywa, ale uda się wydusić z niego jeszcze choć pięć złotych, to gratuluję: przeżyjecie! Wygląda całkiem smakowicie? Taka przyjemność- w rzeczywistości całkiem spora (nawet ja miewam czasem problemy z dokończeniem)- kosztuje całe pięć złotych! Tamtadam, przedstawiamy sławny na bielanach i nie tylko.. bar Hami! Od niedawna w nowym lokalu kusi tuż przy wyjściu z metra Słodowiec. Na początku nie mieliśmy zaufania, wiadomo budka z chińczykiem jak każda inna, ale tutaj o każdej porze dnia ustawiają się kolejki i wszystko jest świeże i smaczne. Parę miesięcy, a może i nawet lat i nic się nie zmienia. Oczywiście oprócz najpopularniejszego ryżu smażonego z warzywami (i prażoną cebulką i surówką w zestawie), znajdziemy tam całe mnóstwo innych dań. Znów robię się głodna :)
Wyzwanie negocjacyjne. Alice i Bob dostaną pyszną pizzę pokrojoną na 12 kawałków, jeśli dojdą do porozumienia, jak ją podzielić między siebie. Jeśli się nie dogadają, to dostaną pizzę, ale tylko jej połowę, z podziałem preferencyjnym: 4 kawałki trafią do Alice, a 2 do Boba. Na promocjach można się wyżywić. Trzeba tylko mieć wytrzymały żołądek i odpowiednie podejście do pań z promocji. Kto oszczędny i się nie krępuje - niech Mamy 6 gatunków: z pieprzem, łososiem, borowikami, orzechami, ziołami i śmietankowy - objaśnia i podsuwa mi tackę. Próbuję - rzeczywiście, bardzo smaczne. Pochłaniam porcję za porcją, czekając, aż wreszcie dostanę po łapach, ale nic takiego się nie dzieje. Dziewczyna przygląda mi się z satysfakcją. - Dobre, prawda? Nie kosztował pan jeszcze z ziołami - mówi, podając kolejne próbki. W mgnieniu oka pożarłem przynajmniej dwie kromki chleba z serem. Poddaję się, nie dam rady więcej. Muszę czymś popić - i jest okazja. W pobliżu zaprasza na degustację browar z Czarnkowa. Lubię piwo, ale nigdy nie słyszałem o tej firmie. - To prawdziwe, naturalne, żywe piwo - zachęca brunetka, napełniająca kubeczki złocistym napojem. Piję i słucham ciekawej opowieści o ostatnim państwowym browarze w Polsce. Piwo rzeczywiście jest świetne, więc sięgam po kolejne kubeczki. Mej gospodyni najwyraźniej to nie przeszkadza. Odchodzę napojony, z lekkim szumem w głowie, życząc browarowi znad Noteci sukcesu. Za darmo wypiłem jakiś "bączek" piwa. Czyli śniadanie mam z rozłożył stoisko producent warzyw. Sięgam po sałatkę meksykańską z kukurydzy i papryki z dodatkiem fasolki szparagowej. - Proszę sobie doprawić do smaku - zachęca blondynka w firmowym fartuszku. - Tu mamy pieprz i sól. Pochłaniam pięć porcji i chcę odejść. - Chwileczkę, poczęstuję pana jeszcze bukietem warzyw na patelnię! - skarciła mnie hostessa, wyjmując z mikrofalówki dymiącą jeszcze porcję. Posłusznie zjadam smaczną mieszankę brokułów, kalafiora, marchewki i Bóg wie czego tam jeszcze. Wycofuję się, obcierając usta. - Widzę, że panu smakowało, więc zapraszam do kupowania naszych warzyw - słyszę na dotąd nikt mnie nie pogonił. Jem i piję do woli. To może jakaś zakąska po piwku? Dziewczyna z talerzem pełnym nadzianych na wykałaczki porcji serów pleśniowych pieknie się uśmiecha. Dokładnie opisuje, z jakimi smakami będę mógł się zapoznać, i podsuwa talerz. Zjadam trzy kawałeczki i nagle talerz znika mi sprzed nosa. - Dziękuję, że skorzystał pan z naszej degustacji - słyszę. - Ale to takie smaczne, czy mogę prosić o jeszcze? - Skoro panu smakuje, to zapraszam do kupna. Akurat tu ma pan nasze sery - dziewczę wskazuje ręką na półkę, obraca się na pięcie i szybko odchodzi. Z wprawą pozbyła się natręta. Najwyższy czas spróbować gdzie indziej. Przed wyjściem próbuję jeszcze raz napić się piwa. - Ale pan już tu był - mówi zakłopotana hostessa z Czarnkowa i zaniepokojona spogląda w górę. - Wie pan, stoimy pod kamerą - wyjaśnia. - To degustacja, a nie wyszynk. Panu nic nie zrobią, ale ja mogę mieć kłopoty. Zapraszam na jutro - dodaje przepraszającym to, może powetuję sobie w Almie. Zapowiadali tam promocję wermutów. Rzeczywiście, w delikatesach w podziemiu Solarisa można dziś skosztować martini. W czterech smakach, na oko w porcjach trzydziestkach. Wypijam po jednej z każdego. Wyszedł całkiem przyzwoity drink - grubo ponad setka za darmo. Chętnie napiłbym się jeszcze, ale czuję na sobie badawczy wzrok ochroniarza. Posyłam błagalne spojrzenie hostessie. - W porządku, proszę jeszcze skosztować - uśmiecha się brunetka w kapeluszu i firmowym garniturku. - Przed chwilą miałyśmy tu dwóch panów, którzy podchodzili raz za razem. Musiałyśmy poprosić ochronę o pomoc, żeby się ich pozbyć - wyjaśnia. I nie proponuje mi nawet kupna całej flaszki. No bo czegóż może się spodziewać po facecie, który wpadł na promocję z językiem na brodzie, po to tylko, żeby się napić...Przed wyjściem z Almy napycham się jeszcze batonikami Duplo. - Ale fajnie! A myślałam, że tylko dzieci wyjadają słodycze garściami - żartuje ze mnie hostessa. W delikatesach Piotr i Paweł w CH Karolinka czeka kolejna, przyjemna niespodzianka. Promocja jest tylko jedna: śledziki w różnych smakach, ale nikt nie pilnuje stoiska! Obżeram się więc nieprzytomnie, przez nikogo nie niepokojony. To błąd - zaczynam odczuwać pierwsze objawy niestrawności. Żołądek najwyraźniej z trudem radzi sobie z mieszanką serów, warzyw, piwa, wermutu, marynowanych ryb i się jakaś promocja kropli żołądkowych w aptece. Zamiast tego w Realu w Karolince czekają mnie lżej strawne potrawy. Zaczynam od jogurtów z owocami. Smaki są tylko trzy i tyle tylko porcji mogę skosztować. Hostessa jest nieugięta. Za to na sąsiednim stoisku z błyskawicznymi płatkami owsianymi z mlekiem w proszku nie ma ograniczeń. Znużony udawaniem wygłodniałego dusigrosza demaskuję się przed serwująca owsiankę dziewczyną. - Stoję na promocjach od 4 lat - opowiada mi Basia, studentka z Opola. - Zaczęłam jeszcze w liceum. Dla uczniów i studentów to dobry sposób na dorobienie paru z zasady nie płoszy natrętów. - Muszę być miła i uprzejma, nie wypada odmawiać klientom. Dość często spotykam takich, co chcą się najeść za darmo. Ale czasem widzę, że naprawdę są głodni, może nie mają pieniędzy. Niech jedzą, w końcu nie ja za to płacę - przyznaje szczerze. - A w dodatku nie wiem, czy nie mam do czynienia z tak zwanym "tajnym klientem", kontrolerem nasłanym przez porcja owsianki uspokaja mój rozklekotany żołądek. Ruszam dalej. Po chwili napycham się zbożowymi kulkami z czekoladą. Hostessa nie interweniuje. Przy ladach z rybami czeka na klientów uśmiechnięta blondyneczka z tacą pełną norweskiego łososia podanego z pomarańczą na listkach sałaty. Zjadłem cztery porcje i uśmiech gwałtownie zniknął. - Niech pan przestanie, inni też chcą spróbować - usłyszałem. Zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, dziewczyna odeszła wyraźnie urażona. Zniechęcony kieruję się do wyjścia, ale tu kusi kolejna hostessa z miseczką pełną nie znanych mi smakołyków. - Polecam orzeszki ziemne w cieście pikantnym - zachęca. Próbuję kilka - rzeczywiście pikantne jak diabli. Nie mogę więcej, mieszają mi się smaki, a żołądek znów nachalnie daje znać o sobie. Pora kończyć eksperyment. Wniosek: Na promocjach można się wyżywić. Trzeba tylko mieć wytrzymały żołądek i odpowiednie podejście do pań z promocji. Kto oszczędny i się nie krepuje - niech spróbuje. Smacznego! Trzeba się spieszyć: akcja promocyjna pod hasłem „druga rzecz 10 zł” trwa tylko do końca tygodnia. Zasady promocji w Home&You. Promocja „druga rzecz 10 zł” obowiązuje zarówno w salonach stacjonarnych jak i w sklepie internetowym. Kupując online za dostawę zapłacisz 15 zł (zakupy powyżej 150 zł są objęte darmową dostawą).20:12 jak często jadacie w fast foodachznam takich co jadają codziennie w mac donald’s ale osobiście mi tam nie smakuje jak coś to raz na 2 miesiące na jakiś kubełek w kfc post wyedytowany przez małyinformatyk18 2018-06-26 20:13:00 20:14 Gejming, które to już twoje konto, co? 20:15 Ostatni raz to będzie już ponad 2 lata temu w MD. Staram się unikać tego syfu jak tylko mogę i póki co się udaje. 20:19 odpowiedz2 odpowiedzi DanuelX82 Kopalny No to jak tam, ktoś jeszcze wierzy, że ten koleś ma żonę? 21:32 odpowiedzzanonimizowany126287711 Pretorianin Hmmm niedawno był podobny wątek i mnie zbesztali że jem zdrowe burgery, że niby nie zdrowe 21:41 Rzadko, raz w miesiącu pizze albo kebaba. W Maku i KFC to raz na trzy-cztery miesiące post wyedytowany przez jakubs14 2018-06-26 21:43:06 21:42 W tzw. "fast foodach" jem raz na miesiąc lub rzadziej, a jak już to niemal zawsze jest to hamburger. 21:50 rzadziej niż powstają wątki gaiming mana 21:51 @Gaming-ManChodzą pogłoski o RDR2 na tylko przypominam..... post wyedytowany przez Dawko062 2018-06-26 21:52:08 22:18 Raz w miesiącu pizza (chyba że wyskoczy niespodziewane czy spodziewane spotkanie ze znajomymi i akurat chcą pizzę)Raz w miesiącu kebabRaz w miesiącu makdonald, a jak nie makdonald to Nort Fish, którego uważam za zdrowego fast fooda xDKFC średnio raz na kwartał. post wyedytowany przez Iselor (Łódź) 2018-06-26 22:53:11 23:13 odpowiedzzanonimizowany425280118 Legend Jakbym mial pieniadze i stablina prace to jadlbym sie jak najmniej, jezeli juz to w Maku ale czesciej zdarza sie zamowic Pizze (z dominos, na jakims kodzie promocyjnym bo bez kodow to prawie kradziez) 23:15 srednio? raz w miesiacu. kfc, mc, czasami burger i kebab. post wyedytowany przez gracz12301 2018-06-26 23:15:56 23:28 odpowiedz1 odpowiedź maklowicz_to_moj_crush A owalę jakiegoś maczka, czy kebsika raz na tydzień. Bo czemu by nie. Do tego łyknę dosyć często CocaColi Zero. Kiedy rak? post wyedytowany przez dVk. 2018-06-26 23:28:47 23:58 Co 2 tyg jakis kebsik, kfc nie jem, nie smakuje, mc tez jakos omijam, raz za ile nugetsy. Wole wydac 10 zl i sie najesc niz 18 zl na 20 nuggetsow i byc dalej glodnym 00:01😃 Ostatnio KFC dosyć często odkąd u mnie w mieścinie wybudowali :/Ale i tak wolę Maca, z tym że do niego muszę jechać kilkanaście kilometrów jednak jak załapię smaka to jadę! 09:27 odpowiedzzanonimizowany6647398 Senator Szajs żarcie ? Smakuje ? No ba. Ale dupska rosną bo jarzynówka beeee. 09:41 Dawniej nie jadłem prawie w ogóle w takich miejscach jak mcd czy kfc, jedynie sporadyczne przypadki przy jakimś wyjściu wraz ze znajomymi, gdy naszła ochota, ale to raz na miesiąc lub dwa, a nawet rzadziej. Teraz to przynajmniej raz w tygodniu i pasowałoby mi to zmienić, bo ostatnio u mnie zawodzi sposób odżywiania. 11:52 Niestety prawie codziennie. Z drugiej strony, sporo też chodzę, biegam i na rowerze jeżdżę, więc na szczęście tego nie widać. 12:05 Gdyby zliczyc wszystkie moje wizyty w maku czy kfc, to moze raz do roku by wyszla srednia. 12:07 Raz w miesiacu, reszta to tylko zdrowe jedzenie Przy okazji, wielu ludzi nie je fast foodow bo mowia ze to smieciowe zarcie a kupuja gowno ze sklepow jak parowy czy zapiekanki z lidla czy inne gowno ktore jest rownie zle jak i nawet nie gorsze. post wyedytowany przez Janusz Ironfist Pawulec II 2018-06-27 12:08:57 12:11 odpowiedzzanonimizowany12656470 Legionista Prawie codziennie, ale nie wpływa to za bardzo na moją wagę, bo coś tam się trenuje. Inaczej byłaby tragedia. 13:38 odpowiedzzanonimizowany126358219 Senator Zaczynalem od frytkow i hot-dogow, pozniej byly hamburgery i cheeseburgery, a pozniej przerzucilem sie na kebaby, wrapy, gyrosy a ostatecznie na pizze. Po jakims czasie zbrzydlo mi to, ale raz na miesiac (rzadziej na dwa) skusze sie na frytki czy pizze. :) W macu jak i kfc w ogole nie jadam. 13:46 odpowiedzPaudyn221 Kwisatz Haderach Raz w tygodniu, bo wracam z zajec dodatkowych na tyle pozno, ze juz mi sie nie chce odpalac garow. 20:06 Ostatnio w McDonaldzie byłem kilka lat temu. Czyli chodzę do fast foodów raz na kilka lat. 20:21 Pizza zamawiana raz na dwa tygodnie (w najlepszym przypadku, tak to znacznie rzadziej).Próbowałem innych FFów ale nie dało się tego King i McD - burgery smakowały jak plastelina. Znaczy tego, nie wiem jak smakuje plastelina ale gdyby mnie zapytano - to porównałbym to do tych też mi nie przypadł do gustu, sam jestem w stanie zrobić lepsze pałki czy skrzydełka. Za to najgorzej wypadają wszelkie kebaby, w ciągu dekady jadłem ich trochę ale żadne nie oceniłbym jako dobry. 20:26😱 ludzie, wy naprawde jecie kebaby? jak sie 'uraczylem' z musu jakies 4 mce temu to szlo sie zrzygac, pies zmielony z buda 20:33 odpowiedzzanonimizowany124620518 Generał Zalezy, jak jest z ekstra uber ostrym sosem to jest spoko. 21:19 odpowiedz1 odpowiedź PanSmok226 Senator Wogole nie jadam w fast foodach. Ostatni raz to chyba jakas pizza ze 3 lata temu. 21:24😃 odpowiedzzanonimizowany12669081 Junior W fast foodach jem około co 2-3 miesiące.
SgxxX.