Emerytowi musi wystarczyć ok. 5,70 zł, czyli 177 zł miesięcznie. Oficjalne statystyki mówią jednak, że poniżej tego poziomu żyje 6,7 proc. Polaków. To jakieś 2 miliony ludzi. Wydają na
Większość aktorek, które pojawiły się na uroczystości, wybrała na tę okazję czerń. Miał być to wyraz solidarności z ofiarami molestowania seksualnego w Hollywood i znak sprzeciwu wobec temu procederowi w showbiznesie. Nic dziwnego, że podczas gali nie brakowało akcentów feministycznych. Jeden z najbardziej znaczących należy właśnie do Frances McDormand, odtwórczyni głównej roli w filmie "Trzy billboardy za Ebbing, Missouri".Odbierając swojego Złotego Globa, Frances McDormand zapowiedziała, że nie będzie mówić długo i zaproponowała swoim koleżankom, które również zostały nominowane, wspólną kolejkę tequili. Zażartowała też, że Hollywodzkiemu Stowarzyszeniu Prasy Zagranicznej wreszcie udało się wybrać na swojego prezesa McDormant przeszła do konkretów. Postanowiła powiedzieć jasno i wyraźnie, jak ważne jest mówienie o doznawanych przez kobiety krzywdach, czego wyrazem była między innymi ubiegłoroczna akcja #metoo.– Moje przekonania polityczne to moja sprawa, ale to naprawdę wspaniałe być tutaj dzisiaj z wami. Oraz być częścią "ruchu tektonicznego", który zmieni strukturę władzy w tym biznesie – powiedziała aktorka. – Wierzcie mi. Kobiety, które są dziś na tej sali, nie przyszły tu, by się najeść. Jesteśmy tu, by pracować – mówiła kategorii najlepsza aktorka w filmie dramatycznym z Frances McDormand rywalizowały Jessica Chastain, Meryl Streep, Sally Hawkins i Michelle także: Zobacz też: Meryl Streep o Trumpie: "Brak szacunku powoduje brak szacunku, a przemoc rodzi przemoc"W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych je, wspierasz nasz rozwój. Do tego frytki i sałatka szopska. Są miejsca, w których za 10 euro można zjeść obiad i najeść się do syta – dodaje. Jak ceny kształtują się w warzywniakach? Kasia wybrała się na targ i relacjonuje, że za ogórki trzeba zapłacić 1,8 euro, pomidory 2 euro, cukinię 1,5, bakłażan 2,5, paprykę 2, arbuza, 0,5, melona 1 euro, za Od początku działalności WPK staram się Wam dostarczać na początku października zestawienia z jedzeniem dla studentów we Wrocławiu. Te subiektywne rankingi zmieniają się z roku na roku wraz ze zmianami w miejscowej gastronomii, a także prawdopodobnie zasobniejszymi portfelami żaków ze stolicy Dolnego Śląska. Pora więc odpowiedzieć na najważniejsze pytanie – gdzie mogą zjeść studenci we Wrocławiu w roku akademickim 2019/20? Postanowiłem zmienić nieco, a właściwie znacząco koncepcję postu, bo zwyczajnie w świecie studenci jadają obecnie niemal wszędzie. Wpadłem więc na pomysł, aby pobujać nieco w obłokach, użyć wehikułu czasu i pozazdrościć obecnym studentom różnorodności gastronomicznej. Kiedy zaczynałem studia w 2005 roku najczęściej jadałem pierogi w barze na uczelni, a więc w legenadarnym „U grubego” w budynku hali wielofunkcyjnej przy Stadionie Olimpijskim. Kiedy już po chwili rozpocząłem pracę w gastronomii, powoli zacząłem przenosić swoje sympatie, czy też konieczność jedzenia czegokolwiek w okolice Rynku, bo też i tam spędzałem większość czasu poza uczelnią. Pamiętam żenujące z perspektywy czasu podniecanie się jedzeniem w STP na Kuźniczej. 50% rabatu na jedzenie po 20 okazywało się wystarczającym wabikiem, aby napychać styropianowe opakowania do pełna. Na samą myśl o nasiąkniętych tłuszczem plackach ziemniaczanych z mrożonki aż mnie trzęsie. Wraz z kolejnymi miesiącami pracy w gastro, wzrastały zarobki, a więc i możliwości próbowania coraz to nowych miejscówek, co nie zmienia faktu, że na kulinarnej trasie nie obyło się bez częstych wycieczek do Tostorii na czosnkowe zapiekanki za 5 zł. Kolejny etapem było zauroczenie lepszą wersją Sphinxa, czyli Piramidą na Wita Stwosza. Nie myślcie jednak, że przymiotnik lepszy oznacza dobre jedzenie. Dobre na tamten czas i świadomość kulinarną. Raz jeszcze obecna perspektywa okazuje się bezlitosna dla ówczesnych upodobań. Krótko mówiąc – była kicha, więc jedliśmy kichę. Była mniejsza świadomość, więc jedliśmy kichę. Było dużo imprez, praca w nocy, studia na dwóch kierunkach, więc jedliśmy kichę. Choć zawsze miałem w sobie naturę poszukiwacza coraz to lepszych miejsc i rozwiązań obiadowych, stąd między innymi założenie WPK. Ogólnie jednak w trakcie moich studiów gastronomia wrocławska była w ciemnej dupie i można było na spokojnie mówić o niej, jako zaścianku. Na szczęście sytuacja uległa poprawie. Znaczącej poprawie, studenci to już nie tylko ekipa jedząca głównie w Misiu, ale grupa społeczna, promocję do której kieruje spora cześć streetfoodowych miejscówek. Jakich więc miejsc zazdroszczę obecnym studentom z Wrocławia? Jeszcze jedna uwaga co do cen. Pewnie cześć z Was powie, że kwoty za niektóre z wymienionych poniżej potraw są za wysokie. Może tak, może nie, ale musimy wziąć pod uwagę zamożność naszego społeczeństwa na początku 2005 roku oraz 14 lat później. Nawet bez liczb, poprzez obserwację na spokojnie możemy stwierdzić, że nie da się porównać tych dwóch okresów. Obecnie jest lepiej i to bezdyskusyjnie. PANCZO Smakowo wyżej umieszczam El Gordito, ale z racji tego, że nie znajduje się w stricte studenckim regionie, wygrywa jednak najpopularniejszy wrocławski koncept tex-mexowy. Z ciekawostek powiem, że jednym z moich pierwszych spotkań z kuchnią meksykańską – jakkolwiek śmiesznie by to nie brzmiało – był Mexico Bar na Sępa Szarzyńskiego, który istnieje po dziś dzień. Panczo jest stabilne, odpowiednio wyraziste i robi burrito tak wielkie, że chyba jeszcze żaden student go nie dokończył. Tak mi się przynajmniej wydaje. Ja nigdy nie dojadłem do końca. Św. Antoniego 35/1, Wita Stwosza 13 | FB Domowe Obiady Raz jeszcze muszę przywołać ulicę Sępa Szarzyńskiego. To mega uczciwe miejsce z domowym jedzeniem – pierogami, schabowym, naleśnikami oraz wszystkim tym, co w dzieciństwie przygotowywały nam mamy. Jeśli zatęsknicie za maminymi smakami, ruszajcie koniecznie do Domowych Obiadów. Pamiętajcie jednak, że niektóre dania wyprzedają się bardzo szybko i na koniec dnia próżno szukać pierogów. Bardzo dobrych pierogów. Sępa Szarzyńskiego 67 b | FB U Gruzina Gruziński streetfood, choć w samej Gruzji jedzony przy każdej okazji. Wypieki, pieczywo, masełko – to wszystko jest również bliskie naszej kulturze kulinarnej, więc pewnie dlatego tak bardzo lubimy chaczapuri. Moje dwa ulubione to Imeruli z serem oraz Adżarskiej w kształcie łódeczki, z nieściętym jajkiem. Ciężko o coś równie dobrego za kilkanaście złotych. Bogusławskiego 35/35, Curie-Skłodowskie 3 a, Nozownicza 1 | FB Bratwursty Chłopaki wjechali na wrocławski rynek z buta już dobrych kilka lat temu i w dalszym ciągu stanowią studencki klasyk. Recepta jest prosta – solidny kawał buły, kiełbaska lub smażony ser, sosik, i za niewiele ponad 10 zł można zjeść dużo streetfoodowego dobra. Punkt obowiązkowy. Szewska 24 | FB VaffaNapoli Margherita takiej jakości za 17 zł, niech to wystarczy za komentarz. Najlepszą pizzerią moich studenckich czasów była… Wróć! Nie było dobrej pizzerii we Wrocławiu w tamtych czasach. Za najlepsze uchodziły te z włoskiego pasażu na Więziennej, natomiast studenciaki – w tym ja – zajadali się Da Grasso, Pizzą Station czy Tele Pizzą. Sam wstydzę się tego, że tam jadałem, ale taki to był świat – byle więcej i bardziej tłusto. Teraz idziesz do Vaffa, stajesz w kolejce i jesz absolutnie świetną pizzę za 17 zł, a jak wiadomo, pizzę lubią prawie wszyscy. Włodkowica 13 | FB Pici Pasta Wratislavia Oj, na pewno byśmy się polubili. Makarony od dzieciaka były moją miłością, więc próg Pici Pasta przekraczałbym dość często. Maksymalna cena makaronu w malutkiej miejscówce na Grunwaldzie to 23 zł, więc przy odpowiedniej jakości, to kwota jak najbardziej akceptowalna, wręcz atrakcyjna. Carbonarę polecam śmiało. Szczytnicka 38 b | FB w kontakcie Umówmy się – to miejsce zyskałoby sobie fanów wśród studentów pod każdą szerokością geograficzną. Genialny, śmiem twierdzić, że najlepszy w Polsce hummus, sezonowe podejście do składników, cudna atmosfera i kawa, od której ciężko się oderwać. Kto ze studentów jeszcze nie był na Polaka, zbierajcie się czym prędzej! Polaka 12/1b | FB Spodobał Ci się mój tekst? Polajkuj go, udostępnij, a po więcej zapraszam na Instagram oraz fanpage. Używajcie naszego wspólnego, wrocławskiego hasztagu #wroclawskiejedzenie Tell us how can we improve this post? Komentarze komentarze
Te zasady wydaja sie bardzo rygorystyczne. W komenytarzu innym dodalam ze mieszkalam 12 lat w Holandii (nadal posiadam tam apartament). Jakis czas spedzilismy w Miami. Potem 2 raz w portugalii i obecnie 2,5 roku w Hiszpanii. W Holandii z tymi zasadami podobnie, choc uzywanie pralki czy branie prysznica to kiedy sie chce i jak dlugo sie chce.

Jesteś na mieście, do powrotu do ciepłego domku, pełnego jedzenia zostało jeszcze wiele godzin, a Ty właśnie zacząłeś czy zaczęłaś umierać z głodu? Na domiar złego pustki, nie dość, że w brzuchu, to jeszcze w portfelu? Dość często zdarza mi się być w takiej sytuacji. Nie tylko jestem strasznym żarłokiem, ale też nie umiem mieć pieniędzy- rozpływają się zanim zdążę się zorientować. Dodatkowo i ja i mój chłopak mieszkamy dość daleko od Ww więc nie mamy szans na szybką wizytę w domu i opróżnienie lodówki. Dlatego właśnie moglibyśmy tworzyć tysiące poradników jak przetrwać w mieście za naprawdę śmieszne kwoty :) Jeśli Wasz portfel już prawie dogorywa, ale uda się wydusić z niego jeszcze choć pięć złotych, to gratuluję: przeżyjecie! Wygląda całkiem smakowicie? Taka przyjemność- w rzeczywistości całkiem spora (nawet ja miewam czasem problemy z dokończeniem)- kosztuje całe pięć złotych! Tamtadam, przedstawiamy sławny na bielanach i nie tylko.. bar Hami! Od niedawna w nowym lokalu kusi tuż przy wyjściu z metra Słodowiec. Na początku nie mieliśmy zaufania, wiadomo budka z chińczykiem jak każda inna, ale tutaj o każdej porze dnia ustawiają się kolejki i wszystko jest świeże i smaczne. Parę miesięcy, a może i nawet lat i nic się nie zmienia. Oczywiście oprócz najpopularniejszego ryżu smażonego z warzywami (i prażoną cebulką i surówką w zestawie), znajdziemy tam całe mnóstwo innych dań. Znów robię się głodna :)

Wyzwanie negocjacyjne. Alice i Bob dostaną pyszną pizzę pokrojoną na 12 kawałków, jeśli dojdą do porozumienia, jak ją podzielić między siebie. Jeśli się nie dogadają, to dostaną pizzę, ale tylko jej połowę, z podziałem preferencyjnym: 4 kawałki trafią do Alice, a 2 do Boba. Na promocjach można się wyżywić. Trzeba tylko mieć wytrzymały żołądek i odpowiednie podejście do pań z promocji. Kto oszczędny i się nie krępuje - niech Mamy 6 gatunków: z pieprzem, łososiem, borowikami, orzechami, ziołami i śmietankowy - objaśnia i podsuwa mi tackę. Próbuję - rzeczywiście, bardzo smaczne. Pochłaniam porcję za porcją, czekając, aż wreszcie dostanę po łapach, ale nic takiego się nie dzieje. Dziewczyna przygląda mi się z satysfakcją. - Dobre, prawda? Nie kosztował pan jeszcze z ziołami - mówi, podając kolejne próbki. W mgnieniu oka pożarłem przynajmniej dwie kromki chleba z serem. Poddaję się, nie dam rady więcej. Muszę czymś popić - i jest okazja. W pobliżu zaprasza na degustację browar z Czarnkowa. Lubię piwo, ale nigdy nie słyszałem o tej firmie. - To prawdziwe, naturalne, żywe piwo - zachęca brunetka, napełniająca kubeczki złocistym napojem. Piję i słucham ciekawej opowieści o ostatnim państwowym browarze w Polsce. Piwo rzeczywiście jest świetne, więc sięgam po kolejne kubeczki. Mej gospodyni najwyraźniej to nie przeszkadza. Odchodzę napojony, z lekkim szumem w głowie, życząc browarowi znad Noteci sukcesu. Za darmo wypiłem jakiś "bączek" piwa. Czyli śniadanie mam z rozłożył stoisko producent warzyw. Sięgam po sałatkę meksykańską z kukurydzy i papryki z dodatkiem fasolki szparagowej. - Proszę sobie doprawić do smaku - zachęca blondynka w firmowym fartuszku. - Tu mamy pieprz i sól. Pochłaniam pięć porcji i chcę odejść. - Chwileczkę, poczęstuję pana jeszcze bukietem warzyw na patelnię! - skarciła mnie hostessa, wyjmując z mikrofalówki dymiącą jeszcze porcję. Posłusznie zjadam smaczną mieszankę brokułów, kalafiora, marchewki i Bóg wie czego tam jeszcze. Wycofuję się, obcierając usta. - Widzę, że panu smakowało, więc zapraszam do kupowania naszych warzyw - słyszę na dotąd nikt mnie nie pogonił. Jem i piję do woli. To może jakaś zakąska po piwku? Dziewczyna z talerzem pełnym nadzianych na wykałaczki porcji serów pleśniowych pieknie się uśmiecha. Dokładnie opisuje, z jakimi smakami będę mógł się zapoznać, i podsuwa talerz. Zjadam trzy kawałeczki i nagle talerz znika mi sprzed nosa. - Dziękuję, że skorzystał pan z naszej degustacji - słyszę. - Ale to takie smaczne, czy mogę prosić o jeszcze? - Skoro panu smakuje, to zapraszam do kupna. Akurat tu ma pan nasze sery - dziewczę wskazuje ręką na półkę, obraca się na pięcie i szybko odchodzi. Z wprawą pozbyła się natręta. Najwyższy czas spróbować gdzie indziej. Przed wyjściem próbuję jeszcze raz napić się piwa. - Ale pan już tu był - mówi zakłopotana hostessa z Czarnkowa i zaniepokojona spogląda w górę. - Wie pan, stoimy pod kamerą - wyjaśnia. - To degustacja, a nie wyszynk. Panu nic nie zrobią, ale ja mogę mieć kłopoty. Zapraszam na jutro - dodaje przepraszającym to, może powetuję sobie w Almie. Zapowiadali tam promocję wermutów. Rzeczywiście, w delikatesach w podziemiu Solarisa można dziś skosztować martini. W czterech smakach, na oko w porcjach trzydziestkach. Wypijam po jednej z każdego. Wyszedł całkiem przyzwoity drink - grubo ponad setka za darmo. Chętnie napiłbym się jeszcze, ale czuję na sobie badawczy wzrok ochroniarza. Posyłam błagalne spojrzenie hostessie. - W porządku, proszę jeszcze skosztować - uśmiecha się brunetka w kapeluszu i firmowym garniturku. - Przed chwilą miałyśmy tu dwóch panów, którzy podchodzili raz za razem. Musiałyśmy poprosić ochronę o pomoc, żeby się ich pozbyć - wyjaśnia. I nie proponuje mi nawet kupna całej flaszki. No bo czegóż może się spodziewać po facecie, który wpadł na promocję z językiem na brodzie, po to tylko, żeby się napić...Przed wyjściem z Almy napycham się jeszcze batonikami Duplo. - Ale fajnie! A myślałam, że tylko dzieci wyjadają słodycze garściami - żartuje ze mnie hostessa. W delikatesach Piotr i Paweł w CH Karolinka czeka kolejna, przyjemna niespodzianka. Promocja jest tylko jedna: śledziki w różnych smakach, ale nikt nie pilnuje stoiska! Obżeram się więc nieprzytomnie, przez nikogo nie niepokojony. To błąd - zaczynam odczuwać pierwsze objawy niestrawności. Żołądek najwyraźniej z trudem radzi sobie z mieszanką serów, warzyw, piwa, wermutu, marynowanych ryb i się jakaś promocja kropli żołądkowych w aptece. Zamiast tego w Realu w Karolince czekają mnie lżej strawne potrawy. Zaczynam od jogurtów z owocami. Smaki są tylko trzy i tyle tylko porcji mogę skosztować. Hostessa jest nieugięta. Za to na sąsiednim stoisku z błyskawicznymi płatkami owsianymi z mlekiem w proszku nie ma ograniczeń. Znużony udawaniem wygłodniałego dusigrosza demaskuję się przed serwująca owsiankę dziewczyną. - Stoję na promocjach od 4 lat - opowiada mi Basia, studentka z Opola. - Zaczęłam jeszcze w liceum. Dla uczniów i studentów to dobry sposób na dorobienie paru z zasady nie płoszy natrętów. - Muszę być miła i uprzejma, nie wypada odmawiać klientom. Dość często spotykam takich, co chcą się najeść za darmo. Ale czasem widzę, że naprawdę są głodni, może nie mają pieniędzy. Niech jedzą, w końcu nie ja za to płacę - przyznaje szczerze. - A w dodatku nie wiem, czy nie mam do czynienia z tak zwanym "tajnym klientem", kontrolerem nasłanym przez porcja owsianki uspokaja mój rozklekotany żołądek. Ruszam dalej. Po chwili napycham się zbożowymi kulkami z czekoladą. Hostessa nie interweniuje. Przy ladach z rybami czeka na klientów uśmiechnięta blondyneczka z tacą pełną norweskiego łososia podanego z pomarańczą na listkach sałaty. Zjadłem cztery porcje i uśmiech gwałtownie zniknął. - Niech pan przestanie, inni też chcą spróbować - usłyszałem. Zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, dziewczyna odeszła wyraźnie urażona. Zniechęcony kieruję się do wyjścia, ale tu kusi kolejna hostessa z miseczką pełną nie znanych mi smakołyków. - Polecam orzeszki ziemne w cieście pikantnym - zachęca. Próbuję kilka - rzeczywiście pikantne jak diabli. Nie mogę więcej, mieszają mi się smaki, a żołądek znów nachalnie daje znać o sobie. Pora kończyć eksperyment. Wniosek: Na promocjach można się wyżywić. Trzeba tylko mieć wytrzymały żołądek i odpowiednie podejście do pań z promocji. Kto oszczędny i się nie krepuje - niech spróbuje. Smacznego! Trzeba się spieszyć: akcja promocyjna pod hasłem „druga rzecz 10 zł” trwa tylko do końca tygodnia. Zasady promocji w Home&You. Promocja „druga rzecz 10 zł” obowiązuje zarówno w salonach stacjonarnych jak i w sklepie internetowym. Kupując online za dostawę zapłacisz 15 zł (zakupy powyżej 150 zł są objęte darmową dostawą).
16 odp. Strona 1 z 1 Odsłon wątku: 1690 20 listopada 2009 21:31 | ID: 80841 Zawsze jak jest post, to nie mogę się najeść. Napcham się, ale na chwilkę. Potrzebuję mięsa. Co ja mam zrobić 20 listopada 2009 21:37 | ID: 80844 Ale mi wstyd. Zbliża się 22 godzina, a ja sobie jajko usmażyłam…. 2 ULA Poziom: Szkolniak Zarejestrowany: 18-03-2008 10:47. Posty: 6183 20 listopada 2009 21:43 | ID: 80846 Jeśli Cię to Alu pocieszy, to mnie ciągnie do kiełbaski I ledwo się trzymam, żeby sobie odmówić 20 listopada 2009 21:47 | ID: 80847 Ja piekę wielką golonkę dla Męża na obiad. Lubię golonkę, oj lubię. 4 ULA Poziom: Szkolniak Zarejestrowany: 18-03-2008 10:47. Posty: 6183 20 listopada 2009 21:50 | ID: 80848 Ja też, ja też! No teraz to dopiero mi smaka narobiłaś 20 listopada 2009 21:50 | ID: 80849 A ja powiedziałam mężowi godzinę temu, że nie chcę już kolacji, a teraz wciągam jakieś Flipsy truskawkowe (już się skończyły...), chrupki, ciastka zbożowe i przestać nie mogę... 20 listopada 2009 21:52 | ID: 80851 A ja mam plan, poczekam do północy. Jak coś zostanie z golonki to ją .... 7 Isabelle Poziom: Przedszkolak Zarejestrowany: 03-07-2009 19:42. Posty: 21159 21 listopada 2009 08:36 | ID: 80880 Czy ja coś przegapiłam...mamy już post 21 listopada 2009 13:22 | ID: 80955 w ogóle nie zwracamy uwagi na post... Jemy na co mamy ochotę 21 listopada 2009 13:22 | ID: 80956 10 dziecinka Zarejestrowany: 07-05-2008 11:21. Posty: 26147 21 listopada 2009 13:25 | ID: 80957 i jak, Alicjo, jadłaś po północy? Przyznam szczerze,ze ja z postem piątkowym problemu nie mam raczej. Po prostu nie jestem "mięsiarką", nigdy nie byłam. 21 listopada 2009 13:42 | ID: 80966 O umyłam zęby i poszłam spać. Golonkę zjadłam rano 21 listopada 2009 20:01 | ID: 81068 ja postu piątkowego nie przestrzegam. z tego co się orientuję to już zostało to zniesione. najpierw wymówką była praca - tam to non stop mięcho jedliśmy (no bo jak można inaczej w zakładzie mięsnym?), potem ciąża, karmienie, potem dieta przed i pooperacyjna. jem to na co mam ochotę i kiedy mam ochotę. oczywiście wielki piątek, wigilia, popielec to postne. 13 dziecinka Zarejestrowany: 07-05-2008 11:21. Posty: 26147 21 listopada 2009 21:16 | ID: 81119 AlicjaSz napisał 2009-11-21 13:42:13O umyłam zęby i poszłam spać. Golonkę zjadłam rano 22 listopada 2009 08:17 | ID: 81208 kiedyś było powiedzonko - "najeść się oczami" więc można zapodać sobie stronkę z "marcepanem" i tak długo się wpatrywać. Uwaga uzaleznia :)))) a z boczku sucharka skubnąć, będzie smakować jak ten nasz "marcepanek" :PPP 15 mrowka456 Zarejestrowany: 15-01-2009 15:20. Posty: 1007 1 grudnia 2009 18:31 | ID: 85518 a my wogole nie "obchodzimy' postu ... taki sam dzien jak codzien .. tak samo niedziela .. kazdy inny dzionek moze byc wolny 1 grudnia 2009 19:29 | ID: 85544 gochna napisał 2009-11-21 20:01:37ja postu piątkowego nie przestrzegam. z tego co się orientuję to już zostało to wymówką była praca - tam to non stop mięcho jedliśmy (no bo jak można inaczej w zakładzie mięsnym?), potem ciąża, karmienie, potem dieta przed i pooperacyjna. jem to na co mam ochotę i kiedy mam wielki piątek, wigilia, popielec to też nie przestrzegam choć go NIE ZNIESIONO. zniesiono za to post w wigilię ale jakos mi to nie pasuje :)
Pobierz plik"Oświadczenie Z-10.pdf" 186 kB. Aby wypełnić i wydrukować formularz na komputerze, kliknij opcję „Wypełnij i wydrukuj”. W oknie przeglądarki otworzy się formularz w formacie pdf. Pobierz plik i zapisz na swoim komputerze. Otwórz formularz zapisany na komputerze w programie Adobe Reader (darmowy) lub Adobe Acrobat.

20:12 jak często jadacie w fast foodachznam takich co jadają codziennie w mac donald’s ale osobiście mi tam nie smakuje jak coś to raz na 2 miesiące na jakiś kubełek w kfc post wyedytowany przez małyinformatyk18 2018-06-26 20:13:00 20:14 Gejming, które to już twoje konto, co? 20:15 Ostatni raz to będzie już ponad 2 lata temu w MD. Staram się unikać tego syfu jak tylko mogę i póki co się udaje. 20:19 odpowiedz2 odpowiedzi DanuelX82 Kopalny No to jak tam, ktoś jeszcze wierzy, że ten koleś ma żonę? 21:32 odpowiedzzanonimizowany126287711 Pretorianin Hmmm niedawno był podobny wątek i mnie zbesztali że jem zdrowe burgery, że niby nie zdrowe 21:41 Rzadko, raz w miesiącu pizze albo kebaba. W Maku i KFC to raz na trzy-cztery miesiące post wyedytowany przez jakubs14 2018-06-26 21:43:06 21:42 W tzw. "fast foodach" jem raz na miesiąc lub rzadziej, a jak już to niemal zawsze jest to hamburger. 21:50 rzadziej niż powstają wątki gaiming mana 21:51 @Gaming-ManChodzą pogłoski o RDR2 na tylko przypominam..... post wyedytowany przez Dawko062 2018-06-26 21:52:08 22:18 Raz w miesiącu pizza (chyba że wyskoczy niespodziewane czy spodziewane spotkanie ze znajomymi i akurat chcą pizzę)Raz w miesiącu kebabRaz w miesiącu makdonald, a jak nie makdonald to Nort Fish, którego uważam za zdrowego fast fooda xDKFC średnio raz na kwartał. post wyedytowany przez Iselor (Łódź) 2018-06-26 22:53:11 23:13 odpowiedzzanonimizowany425280118 Legend Jakbym mial pieniadze i stablina prace to jadlbym sie jak najmniej, jezeli juz to w Maku ale czesciej zdarza sie zamowic Pizze (z dominos, na jakims kodzie promocyjnym bo bez kodow to prawie kradziez) 23:15 srednio? raz w miesiacu. kfc, mc, czasami burger i kebab. post wyedytowany przez gracz12301 2018-06-26 23:15:56 23:28 odpowiedz1 odpowiedź maklowicz_to_moj_crush A owalę jakiegoś maczka, czy kebsika raz na tydzień. Bo czemu by nie. Do tego łyknę dosyć często CocaColi Zero. Kiedy rak? post wyedytowany przez dVk. 2018-06-26 23:28:47 23:58 Co 2 tyg jakis kebsik, kfc nie jem, nie smakuje, mc tez jakos omijam, raz za ile nugetsy. Wole wydac 10 zl i sie najesc niz 18 zl na 20 nuggetsow i byc dalej glodnym 00:01😃 Ostatnio KFC dosyć często odkąd u mnie w mieścinie wybudowali :/Ale i tak wolę Maca, z tym że do niego muszę jechać kilkanaście kilometrów jednak jak załapię smaka to jadę! 09:27 odpowiedzzanonimizowany6647398 Senator Szajs żarcie ? Smakuje ? No ba. Ale dupska rosną bo jarzynówka beeee. 09:41 Dawniej nie jadłem prawie w ogóle w takich miejscach jak mcd czy kfc, jedynie sporadyczne przypadki przy jakimś wyjściu wraz ze znajomymi, gdy naszła ochota, ale to raz na miesiąc lub dwa, a nawet rzadziej. Teraz to przynajmniej raz w tygodniu i pasowałoby mi to zmienić, bo ostatnio u mnie zawodzi sposób odżywiania. 11:52 Niestety prawie codziennie. Z drugiej strony, sporo też chodzę, biegam i na rowerze jeżdżę, więc na szczęście tego nie widać. 12:05 Gdyby zliczyc wszystkie moje wizyty w maku czy kfc, to moze raz do roku by wyszla srednia. 12:07 Raz w miesiacu, reszta to tylko zdrowe jedzenie Przy okazji, wielu ludzi nie je fast foodow bo mowia ze to smieciowe zarcie a kupuja gowno ze sklepow jak parowy czy zapiekanki z lidla czy inne gowno ktore jest rownie zle jak i nawet nie gorsze. post wyedytowany przez Janusz Ironfist Pawulec II 2018-06-27 12:08:57 12:11 odpowiedzzanonimizowany12656470 Legionista Prawie codziennie, ale nie wpływa to za bardzo na moją wagę, bo coś tam się trenuje. Inaczej byłaby tragedia. 13:38 odpowiedzzanonimizowany126358219 Senator Zaczynalem od frytkow i hot-dogow, pozniej byly hamburgery i cheeseburgery, a pozniej przerzucilem sie na kebaby, wrapy, gyrosy a ostatecznie na pizze. Po jakims czasie zbrzydlo mi to, ale raz na miesiac (rzadziej na dwa) skusze sie na frytki czy pizze. :) W macu jak i kfc w ogole nie jadam. 13:46 odpowiedzPaudyn221 Kwisatz Haderach Raz w tygodniu, bo wracam z zajec dodatkowych na tyle pozno, ze juz mi sie nie chce odpalac garow. 20:06 Ostatnio w McDonaldzie byłem kilka lat temu. Czyli chodzę do fast foodów raz na kilka lat. 20:21 Pizza zamawiana raz na dwa tygodnie (w najlepszym przypadku, tak to znacznie rzadziej).Próbowałem innych FFów ale nie dało się tego King i McD - burgery smakowały jak plastelina. Znaczy tego, nie wiem jak smakuje plastelina ale gdyby mnie zapytano - to porównałbym to do tych też mi nie przypadł do gustu, sam jestem w stanie zrobić lepsze pałki czy skrzydełka. Za to najgorzej wypadają wszelkie kebaby, w ciągu dekady jadłem ich trochę ale żadne nie oceniłbym jako dobry. 20:26😱 ludzie, wy naprawde jecie kebaby? jak sie 'uraczylem' z musu jakies 4 mce temu to szlo sie zrzygac, pies zmielony z buda 20:33 odpowiedzzanonimizowany124620518 Generał Zalezy, jak jest z ekstra uber ostrym sosem to jest spoko. 21:19 odpowiedz1 odpowiedź PanSmok226 Senator Wogole nie jadam w fast foodach. Ostatni raz to chyba jakas pizza ze 3 lata temu. 21:24😃 odpowiedzzanonimizowany12669081 Junior W fast foodach jem około co 2-3 miesiące.

SgxxX.
  • k1xdatyb1k.pages.dev/285
  • k1xdatyb1k.pages.dev/199
  • k1xdatyb1k.pages.dev/59
  • k1xdatyb1k.pages.dev/68
  • k1xdatyb1k.pages.dev/395
  • k1xdatyb1k.pages.dev/364
  • k1xdatyb1k.pages.dev/257
  • k1xdatyb1k.pages.dev/111
  • k1xdatyb1k.pages.dev/270
  • jak sie najesc za 10 zl