Schronisko Górskie PTTK na Magurce. www.magurka.beskidy.pl. Schronisko-PTTK-na-Magurc. 33 817 04 21. Mapa szlaków. Schronisko PTTK na Leskowcu / Groń Jana Pawła II. www.leskowiec.pttk.pl. leskowiec. 33 872 16 94 606 743 880.
Gdziekolwiek wyjeżdżamy, jedną z pierwszych spraw do załatwienia stanowi zwykle zarezerwowanie jakiegoś noclegu. Planowanie wyjazdu w Tatry dla wielu osób też się tak zaczyna. A więc najpierw klepnięcie kwatery, zapewne zaliczka, a potem pozostaje już tylko modlić się o pogodę. Można też kolejność odwrócić, przyjechać spontanicznie i zagadać do jednej z dziesiątek osób kręcących się wokół dworca i siedzących wzdłuż wjazdu do miasta z kartonową tabliczką "pokoje". A można jeszcze inaczej, jeszcze spontaniczniej, jeszcze bardziej na żywioł. Wziąć ze sobą matę, śpiwór oraz spory zapas cierpliwości do rasy ludzkiej, nie rezerwować nic i próbować spać na glebie w którymś ze schronisk. O korzystaniu ze schronisk już co nieco pisałam. A konkretniej porównywałam pod kilkoma względami spanie w schronisku ze spaniem na kwaterze (KLIK). Nie wyczerpałam tam jednak tematu schroniskowych nocy, bo to zresztą temat dość obszerny. Listę niewątpliwych zalet wybierania górskich schronów na miejsce nocnego odpoczynku, otwiera ta, że leżą one w samym środku gór, dzięki czemu długą wycieczkę można rozłożyć na dwa dni, albo wybrać się w góry na jeszcze więcej, przemieszczając się od schroniska do schroniska. Ale nocowanie w schronisku, przynajmniej w jednym z tych tatrzańskich, bo innych raczej nie znam, to też już wchodzenie na pewien poziom survivalu, który nie każdemu odpowiada i którego nie każdy się spodziewa. Zawsze chciałam zacząć spać w schronach, ale zeszło mi z tym jakoś strasznie długo. Gdy się wreszcie zdecydowałam, wiązało się to z olbrzymim stresem. Po pierwsze, bo bałam się, czy w ogóle dostanę nocleg (no i nie dostałam, ale o dostawaniu noclegu będzie parę słów później), a po drugie, trzecie i wtóre, martwiłam się po prostu wszystkim, co związane ze spaniem w warunkach znacznie odbiegających od pokoiku z łazienką w zakopiańskiej kwaterze. Inna sprawa, że ja w ogóle jestem taką trochę społeczną sierotą i wszelkie nowe sytuacje, które wymagają przemieszczania się wśród ludzi wywołują we mnie niemały stres (w tym roku będę po raz pierwszy w życiu na lotnisku, nie wyobrażacie sobie, co to dla mnie znaczy). Ale nawet odbiegając od tej mojej ułomności, wydaje mi się, że nie tylko we mnie pojawiły się pewne obawy i niepewność przed pierwszą próbą nocowania w schronisku. Właściwie, to na pewno nie tylko we mnie, bo post ten powstaje jako odpowiedź na wiadomość, jaka wpadła mi na skrzynkę parę dni temu - gdyż stwierdziłam, że będzie na tyle obszerna, że lepiej od razu wrzucić ją na bloga. Może więc nie tylko ja i autorka wiadomości nie wiemy z początku, co i jak w tych schroniskach i komuś jeszcze przyda się garść informacji i porad. No to dostanę ten nocleg, czy nie? Już sama ich nazwa sugeruje, że schroniska z założenia miały być po prostu schronieniem. Nie bufetem z szarlotką, nie mekką imprezowiczów i nie komfortowym hotelem, ale schronieniem dla tych, co z gór schodzą, przez góry idą, albo chcą w górach parę dni posiedzieć. Za czasów mniejszego ruchu turystycznego, tak to pewnie wyglądało, że dla każdego, kto szukał, jakieś łóżko się zawsze znalazło. Obecnie, cóż, łóżko w schronisku to dobro z wyższej półki, którego w sezonie mało kto ma szansę posmakować. Liczba łóżek w schronisku, w zależności od wielkości budynku, oscyluje najczęściej wokół kilku dziesiątek. W Pięciu Stawach miejsc jest 67, w Murowańcu na Hali Gąsienicowej 116, na Kondratowej jedynie 20, w Moku 36 miejsc w nowym schronisku i 43 w starym, Roztoka - 75 miejsc, Ornak w Kościeliskiej - 49, Chochołowska - 121. Tymczasem amatorów nocowania bywa czasem nawet cztery razy więcej. To jeszcze zresztą zależy, gdzie. Ornak czy Chochołowska nie są aż tak oblegane jak Piątka, Murowaniec, czy Moko, chociaż i w Chochołowskiej, przy ich rekordowej liczbie łóżek, widziałam kiedyś podłogę obficie zasłaną śpiworami z zawartością. Było ciasnawo, ale nic to w porównaniu do tego, co dzieje się czasem (czy raczej często) w Pięciu Stawach. A dzieje się tak, że masz wrażenie, że już choćby szpilki się do środka nie wciśnie, tymczasem wciąż z góry powracają na nocleg ludzie, a z dołu podchodzą nowi. I jakoś tam włażą, choć nie przypominają szpilek. Osobiście próbowałam tam kiedyś przez chwilę spać na schodach, a już z powodzeniem spałam w odległości jakichś czterdziestu centymetrów od kałuży wymiocin (nie żeby moich), a innym razem w wejściu pod męski prysznic. Jedna z tych historii (ta pierwsza) dość obszernie opisana TUTAJ. Druga miała miejsce w sylwestra, sylwester w Piątce to w ogóle impreza-legenda i tekstu o nim nie mogło na tym blogu zabraknąć - KLIK. Wracając jednak do tematów łóżkowych - aby mieć pewność, że noc spędzisz na powiedzmy około dwóch metrach kwadratowych materaca, które będziesz miał tylko dla siebie, a nie będziesz musiał zamiast tego szukać dla siebie po całym schronie choć skrawka płaskiej powierzchni, nie bacząc już nawet na to, czy w sąsiedztwie jest kosz ze śmieciami, głośna impreza czy czyjeś buty, no to musisz sobie łóżko zarezerwować. Nic prostszego - wydawałoby się. Nic trudniejszego - pokazuje czasem życie. Celem dokonania rezerwacji, odnajdujemy w internecie stronę interesującego nas schroniska, na niej - numer kontaktowy i po prostu dzwonimy z zapytaniem, czy na interesujący nas termin, da się jeszcze coś zaklepać. Przy czym, jeśli ten termin to jutro czy pojutrze, na cuda raczej nie liczymy, aleeee... Próbować warto, a nuż ktoś w ostatniej chwili odwołał rezerwację, albo ostało się jakieś wolne miejsce. Zwykle jednak łóżkowe luksusy porezerwowane są na dłuuuuuugie miesiące wcześniej, zwłaszcza jeśli mówimy o sezonie, albo jakimś świątecznym czy długo-weekendowym terminie, bo w bardziej martwych okresach (choć takich w Tatrach ostatnio prawie nie ma), w schronach jest oczywiście luźniej. Przy czym łatwiej będzie latem dorwać miejsce w Chochołowskiej albo Ornaku niż jesienią w Piątce. Czyli generalnie wygląda to tak, że jeżeli nie zrobiłeś wcześniej rezerwacji to na łóżkowe przyjemności się raczej nie nastawiaj, ALE! Ale może się zdarzyć, że łóżka jeszcze będą. Rzadko, bo rzadko, ale mnie się raz przy sobocie (pogodnej! ale nie w wakacje) zdarzyło spać w Piątce w łóżku. A innym razem, nie mając ani jednej rezerwacji, w sezonie tuż-po-świątecznym przesiedziałam w Murowańcu parę dni, dostając z dnia na dzień miejsce w którymś z pokoi, bo ktoś nie dotarł, pomimo zaliczki. Co więc robimy, zaraz po przekroczeniu progu schroniska, jeśli zależy nam na łóżku? Gnamy do recepcji i o to łóżko pytamy, pić piwo będziemy później. Oczywiście możesz i Ty być cwany i dokonać rezerwacji rok przed planowanym urlopem. Ja tak nie umiem, mnie aż coś swędzi w mózgu, jak pomyślę, że miałabym zaplanować wycieczkę tatrzańską z wielomiesięcznym wyprzedzeniem, u mnie takie rzeczy wychodzą w ostatniej chwili. A w ostatniej chwili pozostaje liczenie na łut szczęścia albo... Polowanie na glebę W większości schronisk tatrzańskich funkcjonuje zwyczaj spania na podłodze. Nie wiem, na ile wynika to ze świadomości, że podaż miejsc noclegowych nijak się ma do popytu na nie, na ile z chęci uszanowania tradycji i udzielania schronienia każdemu, kto o nie prosi, a na ile po prostu z finansowej kalkulacji, nie wiem i wała mnie to obchodzi. Opcję spania na podłodze błogosławię, bo czasem to jedyna możliwość, żeby się kimnąć w schroniskowym ciepełku. A że robi się z tego nieraz patologia, to już inna historia. A fakt istnienia tej patologii sprawia, że rozumiem i akceptuję, że gdzieś podłogi nie udostępniają... Schroniskową podłogę zwie się glebą. W fachowej nomenklaturze natomiast jest to "nocleg awaryjny" i do tego jeszcze wrócę. Żeby spać na glebie i choć trochę się wyspać, przydaje się mata/materac, no i koc/śpiwór. Niektóre schroniska zastrzegają, że musisz mieć własne, inne informują o tym, że udostępniają matę i koc (albo tylko koc) w cenie noclegu (bo za glebę też się oczywiście płaci, każdy, kto śpi w schronisku musi się zameldować - potrzebny dowód! - i zapłacić za nocleg). Na zdrowy rozum jednak da się wywnioskować, że tych koców może zabraknąć, dodatkowo co kto tam sobie lubi, ale ja zawsze mam lekki problem z przykryciem się jednym z koców, których w sezonie raczej nie pierze się codziennie. Znaczy przykrywam się, bo co innego zrobić jak zimno, ale nie bez pewnej dozy wstrętu. Także w sumie lepiej zawsze mieć coś swojego. No dobrze, ale czy zawsze możemy mieć pewność, że dostaniemy ten kawałek podłogi do spania? Niestety - nie. Po pierwsze, nie wszystkie schroniska w ogóle pozwalają spać na glebie. W Murowańcu ta możliwość została zablokowana już wiele lat temu. Oficjalne info na stronie: "Przypominamy, że Schronisko „Murowaniec”, ze względu na ograniczające przepisy przeciwpożarowe, nie udziela noclegów na podłodze." Z tychże samych względów, przez chwilę gleba nie funkcjonowała w Chochołowskiej. Obecnie funkcjonuje znów, ale w ograniczonej liczbie miejsc: "Ze względu na przepisy Państwowej Straży Pożarnej jesteśmy zmuszeni ograniczyć liczbę noclegów zastępczych (na podłodze) do 20 miejsc". W pozostałych polskich schronach tatrzańskich gleba zasadniczo jest, ale przy nawet najlepszej woli włodarzy, nie pomieści wszystkich. Przy czym problem z tym, że spać chcieliby, zdawałoby się, wszyscy, występuje głównie w Piątce i Morskim Oku, bo to stąd startuje najwięcej ciekawych szlaków. I tam nawet kąta przy koszu na śmieci nie można być pewnym. Odnośnie zasad przydzielania gleby... są one różne. Zwykle podłogę można dostać tylko w przypadku, gdy nie ma już dostępnych łóżek. Jeśli są, to recepcja nie sprzeda podłogi, a jak chcesz spać, musisz zapłacić za łóżko (troszkę więcej niż za podłogę). W Morskim podłogę dla siebie trzeba w miarę wcześnie zaklepać, bo oni tam sobie policzyli, ile mniej więcej osób mieści się na werandzie (tylko na niej pozwalają spać na glebie w budynku nowego schroniska, resztę zamykają), oraz w korytarzach i jadalni starego schronu i więcej miejsc nie sprzedają. Czyli docieramy do Moka, po czym idziemy klepać nocleg, nawet ten na podłodze, piwo później. Weranda jest opróżniana ze stołów po 21, potem pani z obsługi zamiata, a gdy da znać, że już można, następuje gromkie "urrrrrraaaa!" i kolejne karimaty plaskają o podłogę, a zaraz potem o karimaty plaskają ciała ich właścicieli. Tak było, true story. Weranda schroniska nad Morskim Okiem W Piątce - zupełnie na odwrót. W Piątce bowiem wiedzą, że wieczorem nastanie armagedon, bo tam zawsze zwala się masa ludzi już po zmroku, albo tuż przed nim, wygodnego i bezpiecznego asfaltu do schodzenia nim po ciemku zaś brak, więc każdego, kto o podłogę pyta wcześniej - odsyłają na dół. Póki widno i bezpiecznie. Tam podłoga traktowana jest zgodnie z definicją, jako nocleg awaryjny. Jeśli o nią poprosisz na trzy godziny przed zmrokiem, to nikt Ci jej nie sprzeda. Tajemnicą poliszynela jest, że jeśli jednak podłogi bardzo pragniesz, to możesz zająć ją sobie już wtedy (a więc - najpierw zajmujemy, zapłacić i zameldować się idziemy bliżej zmierzchu). Jak? Najlepiej własnym ciałem, bo jeśli zostawisz "tylko" rozłożoną karimatę i śpiwór, to ktoś je może przepchnąć w inne miejsce według własnej wizji. Bywa więc, że na pięciostawiańskich korytarzach na piętrze, już od wczesnych godzin popołudniowych koczują turyści, trzymając sobie co lepsze podłogowe kąski na noc. No dobra, tylko kto dociera do schronu we wczesnych godzinach popołudniowych? Czy dotarcie tam później przekreśla szanse na glebę? Nie, ale skazuje na polowanie na nią w stołówce, gdzie dopiero w ostatniej chwili okazuje się, czy wszyscy się zmieszczą, albo w innych dziwnych miejscach, gdzie przez całą noc ktoś się będzie kręcił (np. w korytarzu przy łazienkach, w holu tuż przy wejściu, w kuchni turystycznej...). Może się okazać, że nie znajdziemy dla siebie miejsca, gdzie nawet w pozycji embrionalnej moglibyśmy się na parę godzin położyć. Latem mnóstwo ludzi śpi na zewnątrz pięciostawiańskiego schroniska. Już pal licho, że przed wejściem, ale też w kosówkach, na zewnętrznych stołach i na płaskich brzegach pobliskich stawów. Niby nie wolno, ale nikt tam nie robi z tego zagadnienia. W miarę ciepłą, bezwietrzną, pogodną noc można pewnie przetrzymać w byle jakim śpiworze, jakiekolwiek odstępstwo od wyżej opisanej pogody to może być jednak za dużo dla kogoś, kto planował jednak spać pod dachem. W schronie dla nas miejsca nie starczyło, za plecami Fucego pluszcze staw - jeden z Pięciu ;) A więc odpowiedź na pytanie, czy na pewno będziesz mieć gdzie spać, w przypadku Piątki i Moka brzmi niestety: nie. Zwykle się udaje, ale może być różnie. Jest ryzyko, jest zabawa, albo spanie albo jawa. Warunki w schroniskach Poprzednie akapity raczej dały już pewne wyobrażenie o tym, że w szczycie sezonu w schroniskach bywa ciężko. Przede wszystkim, spanie w schronisku, nawet w zarezerwowanym rok wcześniej łóżku, oznacza godzenie się na przebywanie w większej grupie ludzi. Pokoje dwuosobowe są nieliczne i drogie, a wyszarpane fuksem miejsca zawsze trafiają się w salach z większą liczbą łóżek. Normą są pokoje ośmio-, dziesięcio- czy dwunastoosobowe. A zatem - śpimy wśród obcych ludzi, wąchamy ich skarpety, słyszymy ich chrapanie i pierdzenie i mamy pełną świadomość, że to działa w dwie strony. We wszystkich polskich schroniskach są normalnie działające toalety i prysznice (na Słowacji niekoniecznie, o czym później). Skorzystanie z dobrodziejstw bieżącej wody bywa jednak okupione staniem w naprawdę długiej kolejce (tu znów króluje Piątka). Pobyt w schronisku wiąże się z możliwością skorzystania z oferty kuchni, która niestety zwykle jest dość droga. Dla dusigroszy (takich jak ja) funkcjonują w schronach kuchnie turystyczne. Taka "kuchnia" to zwykle tylko zlew, gdzie można sobie umyć kubek, a do tego warnik, z którego można sobie nalać wrzątku. Jeśli warnik dopiero został uzupełniony wodą i musi się zagotować, a my potrzebujemy wrzątku już, teraz, natychmiast, to czasem można poprosić o niego w zwykłej kuchni. W Murowańcu podają. Na wrzątku już można sobie coś tam "upichcić", czy to zupkę chińską, czy owsiankę. Generalnie warto mieć swój kubek (metalowy, nie ceramiczny) i łyżkę (np. plastikową) oraz zapas kawy, herbaty, jedzenia w proszku. O jedzonku, jakie warto zabrać w góry, a przynajmniej jakie sama zabieram, pisałam TUTAJ. Jeżeli nastawiamy się na korzystanie z kuchni czy bufetu, to trzeba pamiętać, że nie działają one 24 godziny na dobę, nie dostaniemy więc jajecznicy o piątej rano. Dokładne godziny pracy kuchni "wiszą" zwykle na stronie internetowej. Aha - w niektórych (większości?) schronach nie sprzedają fajek. Kiedyś obiła mi się o uszy jakaś historia, jak ktoś z Piątki szedł przez Świstówkę do Morskiego Oka tylko po papierosy. Głęboko wierzę, że to mogło się wydarzyć naprawdę. Dostęp do prądu zwykle jest w schroniskach ograniczony. W pokojach gniazdek nie ma (mogę się mylić, ale wydaje mi się, że w żadnym schronie). Kontaktów trzeba szukać po korytarzach, łazienkach, albo w kuchni turystycznej. W niektórych schroniskach do gniazdek są celowo wpięte listwy, żeby więcej osób mogło skorzystać z nich na raz. A i tak, na wolny kontakt najczęściej trzeba polować. Oczywiście, żeby telefon się porządnie naładował, czasem trzeba go zostawić na dłużej poza zasięgiem wzroku. Do schronisk złodzieje raczej nie przychodzą, ale... warto pomyśleć o inwestycji w powerbank. Jeśli gniazdka nie możemy zlokalizować nigdzie, można poprosić obsługę o podpięcie urządzenia do prądu w ich pomieszczeniach - tak robiłam w Ornaku. Kiepsko bywa w schroniskach z zasięgiem - jak to w górskich dolinach. Ale telefon naładowany warto mieć na górskiej wycieczce na wszelki wypadek. Co by tu jeszcze o warunkach...? O kocach już wspominałam, to jeszcze pościel. Czasem pościel jest wliczona w cenę łóżka, a czasem trzeba sobie za nią dopłacić. A nawet, jak jest wliczona w cenę, to czasem trzeba po nią pójść do recepcji i sobie przynieść, o czym warto wiedzieć, żeby nie spać pod nieobleczoną kołdrą. Tak, dobrze zgadujesz - wspominam o tym, bo sama raz tak spałam. Cisza nocna Część osób wybierających nocleg w schronisku, decyduje się na to dlatego, żeby nazajutrz ruszyć w góry. Tak, czy owak, zasadniczo przyjmuje się, że w nocy ludzie potrzebują spać, dlatego w schroniskach - przynajmniej teoretycznie - w godzinach od 22 do 6 obowiązuje cisza nocna. W Murowańcu o 21 zamykają stołówkę - później towarzystwo rozchodzi się po swoich pokojach. W Ornaku o 22 gaśnie światło, więc każdy, kto jest tego świadom, stara się przed nastaniem ciemności przynajmniej mieć za sobą prysznic, z którego raczej ciężko korzystać z czołówką. A po prysznicu, to już jakoś tak ciągnie do betów. W Piątce o 22... nawet jeśli ktoś spać chce, to nie bardzo może, bo zwykle trwa w najlepsze impreza. Piątka - tu zdarzyć się może wszystko ;) Noclegi w schroniskach mają oczywiście swój specyficzny klimat. Jesteś na urlopie, poznajesz nowych ludzi, jakieś piwko, jakaś gitara, aż czasem szkoda iść spać. Wszystko to zrozumiałe, dlatego przymykam oko na to, że ktoś gdzieś tam szepcze albo gada półgłosem. Ale darcia ryja w schronisku pojąć nie mogę, a w Piątce jest ono na porządku... nocnym i wiem to nie tylko z własnych doświadczeń. Druga rzecz to ta, że nie każdy przed ciszą nocną zdąży się ogarnąć. Czasem więc, jeszcze długo po jej wybiciu, plącze się ktoś po korytarzu, bo a to idzie pod prysznic, a to szykuje kanapki na jutro, a to ostatnia fajka przed snem i tak dalej. Jak się śpi na podłodze, to nie raz i nie dwa razy taki ktoś na to i owo nadepcze, no ale co zrobić. Jeszcze gorzej jest rano. Pierwsze budziki rozdzwaniają się długo przed piątą, a potem następuje przygotowywanie się do wyjścia. To jeszcze nic, najgorzej jak ktoś wśród rozłożonych po podłodze śpiworów szuka towarzysza i niechcący zacznie budzić nie ten śpiwór co trzeba - na przykład Twój... No ale to już takie uroki spania w schronie. A co ze Słowacją? Skupiłam się na schronach po polskiej stronie, bo tak po prostu było mi łatwiej zgeneralizować pewne fakty. Ale też dlatego, że polskie schroniska tatrzańskie znam - w każdym spałam przynajmniej raz. Po słowackiej stronie korzystałam tylko z niektórych. Tyle co mogę powiedzieć, to że prysznic nie jest tam oczywistością, gleba też nie zawsze. Z kuchnią turystyczną można się czasem spotkać - w Zbójnickiej zamiast warnika była zwykła kuchenka i garnuszki, ale już w Ternince wrzątek dostępny tylko za grubą mamonę. Jest makabrycznie drogo (bo w euro) i chyba nie przepadają za Polakami. Ciężko sobie zdawać sprawę, jak w schronisku jest, jeśli się nigdy w nim nie spało. Stąd rodzą się obawy - i słuszne i niesłuszne, zależy jak na to spojrzeć. Jeśli umiemy się wyspać byle gdzie i w byle jakiej pozycji, albo nie przeszkadza nam brak snu, a nad wszystko inne stawiamy specyficzny schroniskowy klimat - będziemy wniebowzięci. Jeśli jednak na nocleg potrzebujemy komfortu, wygody, ciszy, odrobiny prywatności - nie dla nas schroniska, przynajmniej nie w sezonie. Opowiedziałam o swoich doświadczeniach i spostrzeżeniach schroniskowych. Liczę na to, że w komentarzach pojawią się Wasze. :)
Tam znajduje się drewniana wiata. Przez około 1:30 idziemy kolorem żółtym do Schroniska na Szyndzielni. Spotykamy tylko rowerzystów. Kołowrót 798 m n.p.m. Podejście od Przełęczy Koziej na Kołowrót 798 m n.p.m. jest jeszcze w miarę łagodne, ale z Przełęczy Kołowrót do schroniska to ostre i wymagające podejście.
Planuj Szukaj Polecane trasy Turystyczna Najkrótsza Preferuj jeden szlak Turystyczna Dowolny Szlak turystyczny Ścieżka dydaktyczna Szlak spacerowy Dowolny dodaj punkt odwróć trasę planuj automatycznie 15 Dodaj zdjęcie 3 Wysokość 1500 m Region Tatry Współrzędne Udostępnij Wskazówki dojazdu Przebiega tędy Niebieski szlak turystyczny Kuźnice – Zawrat Siedlarska Droga Żółty szlak turystyczny Schronisko Murowaniec – Dolina Pięciu Stawów Polskich Żółty szlak turystyczny Schronisko Murowaniec – Kasprowy Wierch Czarny szlak turystyczny Brzeziny – Schronisko Murowaniec Polecane trasy 3:41 h km z: Schronisko PTTK Murowaniec do: Schronisko PTTK w Dolinie Roztoki 7:43 h km z: Schronisko PTTK Murowaniec do: Morskie Oko, pod Czarnym Stawem Dopasuj polecane trasy Noclegi w okolicy | Meteor: Zakopane Murzasichle Małe Ciche Kościelisko Suche | Noclegi Zakopane Informacje Schronisko Murowaniec: strona oficjalne Schronisko Murowaniec: Schronisko PTTK „Murowaniec”: Wikipedia Dodaj link do źródła przydatnych informacji Komentarze (1) Mapa Turystyczna UWAGA! Schronisko Murowaniec nieczynne do 20 grudnia 2019. Odpowiedz 1 Trasy z regionu Trasy z miejsca pętla 4:18 h 11 km z: Rysy do: Štrbské Pleso 4:24 h km z: Tatranská Javorina do: Široké sedlo 4:54 h km z: Sedielko (Lodowa Przełęcz) do: Tatranská Javorina 5:24 h km z: Chata pri Zelenom plese do: Ždiar, Tatra
\n\n\n od schroniska do schroniska tatry
Natomiast idąc pod górę, wnoszą na swoich plecach do schroniska ładunki o masie 60-80 kg. Ponieważ słowackie schroniska ulokowane są wysoko w górach ciężko w inny sposób dostarczyć jedzenie, wodę, piwo, środki czystości czy papier toaletowy, a te rzeczy są niezbędne do funkcjonowania schroniska.
Szyndzielnia Klimczok – trasaSzyndzielnia schronisko PTTKSzyndzielniaKlimczokOgród Z Kamieniami Klimczok To był wyjątkowy październikowy dzień. Syn miał w szkole uroczystość pasowania na ucznia, po której nie miał zajęć. Jednogłośnie stwierdziliśmy, że przydałoby się ten wolny czas jakoś fajnie wykorzystać. Zdecydowaliśmy się skorzystać z uroków naszego wspaniałego miasta Bielska-Białej i wybrać się na przejażdżkę koleją linową na Szyndzielnię, a następnie udać się pieszo na najwyżej położony punkt w naszym mieście – Klimczok. Uwierzcie mi jesienne widoki rozciągające się z kabiny gondoli dosłownie hipnotyzowały… Dzięki doskonałej widoczności z wagonika mogliśmy podziwiać panoramę na całe nasze miasto . Ponadto po raz pierwszy mieliśmy okazję podziwiać Tatry z okolic budynku schroniska na Szyndzielni, jak i z samego szczytu Klimczoka . Trasę z Szyndzielni na Klimczok zacznę opisywać od budynku schroniska PTTK na Szyndzielni, ponieważ mam już na blogu wpis na temat cennika, godzin otwarcia kolei linowej na Szyndzielnię, jak i trasę z górnej stacji kolejki do samego schroniska . Jeśli szukasz szczegółów zapraszam Cię tutaj: Szyndzielnia, kolejka na Szyndzielnię – atrakcje Bielsko Biała Trasa: Schronisko PTTK na Szyndzielni (szlak żółty) – Szyndzielnia – Klimczok Data: 20 października 2021 Dystans: około 5 km (w dwie strony) Czas trwania: około 1:15 h (sam przemarsz z siedmioletnim dzieckiem) Minimalne wzniesienie: 1001 m Maksymalne wzniesienie: 1117 m Szyndzielnia Klimczok – trasa Szyndzielnia schronisko PTTK Schronisko na Szyndzielni położone jest 1001 m Znajduje się tu węzeł szlaków. My obieramy szlak żółty, który według drogowskazu miał nas doprowadzić na Klimczok w 45 minut. Szlak żółty prowadzi zaraz obok budynku schroniska, a następnie wchodzi na dość szeroką leśną oraz kamienistą / skalną drogę. Ogólnie trasa ta nie należy do wymagających i długich. Oczywiście jak to w górach trzeba być przygotowanym na pojedyncze podejścia. W okolicach schroniska znajdziecie białą skrzyneczkę z napisem Czyste Beskidy , w której umieszczone są rękawiczki oraz woreczki foliowe, które mają na celu zachęcenie przypadkowych turystów do sprzątania szlaków górskich. Więcej o informacji znajdziecie na oficjalnej stronie akcji: Czyste Beskidy Poniżej prezentuję widok na Tatry z okolic budynku schroniska na Szyndzielni. Oddalamy się nieco od budynku schroniska na Szyndzielni i mamy do pokonania dość strome podejście. Pod butami mamy nadal kamienisto / skalne podłoże. Szyndzielnia Po około 10 minutach dochodzimy do właściwego szczytu Szyndzielnia – 1026 m Z Szyndzielni kierujemy się szeroką, wygodną drogą. Mimo, że podczas wędrówki rozpieszczały nas promienie jesiennego słońca, to wiatr był coraz to mocniejszy. Po przejściu 1 km po lewej stronie szlaku żółtego mijamy górską ścieżkę rowerową GACIOK . Rozciąga się stąd wspaniały widok na Beskidy. Dalej kierujemy się prosto szeroką drogą. Według aplikacji mapy turystyczne od szczytu Klimczok dzieliło nas jeszcze około 1 wiszącego na drzewie drogowskazu dowiadujemy się, że dojście na szczyt Klimczoka żółtym szlakiem powinno zająć nam 15 na typową leśną ścieżkę, która zaczyna piąć się w górę. I tak będzie aż do szczytu przez około 600 metrów. Klimczok Od schroniska na Szyndzielni przeszliśmy około 2,5 km i jesteśmy na miejscu. Tak jak już wspominałam Klimczok jest najwyższym punktem miasta Bielska-Białej położonym 1117 m Miejsce to cieszy się popularnością wśród turystów przez cały rok. W weekendy przybywają tu tłumy turystów. Na Klimczoku zimą działa wyciąg talerzykowy wywożący narciarzy z Przełęczy Kowiorek ( jego długość to 430 m). Na szczycie jest maszt z antenami przekaźników telekomunikacyjnych. Co widać z Klimczoka? rozciąga się stąd wspaniała panorama na Beskid Śląski , Beskid Żywiecki z Królową Beskidów – Babią Górą na czele oraz przy sprzyjających warunkach na Tatry Wysokie. Doskonale widać leżący poniżej szczytu budynek schroniska turystycznego Klimczok. Ogród Z Kamieniami Klimczok Bardzo ciekawym miejscem znajdującym się około 100 metrów poniżej szczytu Klimczok jest Ogród z Kamieni , które są przyniesione z najróżniejszych zakątków Świata (głównie zobaczysz tu kamienie ze szczytów górskich). Tuż obok ogrodu jest pozostałość drewnianej wiaty, która została zniszczona jakiś czas temu. Są na niej przypięte różne mapy, kartki pocztowe, naklejki, a także plakaty związane z tematyką górską. Można tu w spokoju odpocząć na ławeczce. Znajdziecie tu również pieczątkę ze szczytu Klimczok. Dalej można kontynuować wędrówkę do Schroniska na Klimczoku. Należy kierować się niebieskim szlakiem w dół stoku. Zejście z Klimczoka do schroniska powinno zająć Wam nie więcej niż 10 minut. My nie zdecydowaliśmy się tym razem podchodzić do schroniska. Mimo silnego wiatru odpoczywaliśmy na kocu rozkoszując się górskimi widokami. Zamieszczę jednak kilka zdjęć z naszej poprzedniej wizyty w tych rejonach. Wędrowaliśmy wtedy szlakiem niebieskim ze Szczyrku . Relację z tej wycieczki znajdziesz tutaj: Klimczok ze można wyczytać z drogowskazu na Szyndzielnię z Klimczoka czeka nas 30 minutowa wędrówka szlakiem żółtym. Jeśli chcesz być na bieżąco z moimi wpisami zapraszam do śledzenia mojego bloga na Facebooku: Blog Zapraszam również na Instagram: @greenmagpic Zdobywamy szczyty dla Hospicjum 2021

Od jego śmierci w 2003 r. kierownikiem schroniska jest Iwona Haniaczyk, wnuczka Stanisława Skupnia i siostrzenica Andrzeja. Od 1994 schronisko dysponuje biologiczną oczyszczalnią ścieków. 23 sierpnia 2009 r. odbyła się uroczystość nadania schronisku imienia Władysława Krygowskiego, znawcy polskich Karpat.

Najwyższe góry w Polsce. Poznaj tatrzańskie szczyty i widokowe szlaki Tatry - najwyższe góry w Polsce przyciągają ludzi jak magnes. W sezonie turystycznym potrafi tu być naprawdę tłoczno. Przybywający turyści chcą trochę poobcować z górami, każdy na swój sposób. Są osoby, które uwielbiają wielowyciągową wspinaczkę i ekspozycje. Innym wystarczą szczyty, które zdobędą szlakiem turystycznym. Jeszcze innych cieszy spacer dolinką i widok szczytów w oddali. Tatry są dla każdego i dzięki temu, że dużo szlaków jest oznaczonych, wybranie czegoś dla siebie nie powinno być problemem. Na naszej stronie internetowej znajdziesz opisy tras, wskazówki jak dojść do najpopularniejszych miejsc oraz informacje jak przygotować się do zwiedzania tatrzańskich jaskiń. Zapraszamy. Doliny w Tatrach. Opisy i propozycje wycieczek dla całych rodzin Przepiękne i malownicze doliny w Tatrach są doceniane przez wielu turystów. Dla niektórych są celem wycieczki, dla innych tylko etapem, dojścia gdzieś wyżej i dalej. Tak czy inaczej warto je poznać i spacerując ich szlakami, rozejrzeć się. Najpopularniejszą i najczęściej uczęszczaną jest Dolina Chochołowska. Wędrówka wzdłuż Potoku Chochołowskiego prowadzi do największego schroniska w Tatrach PTTK na Polanie Chochołowskiej. Jest to również punkt wyjść w wyższe partie Tatr Zachodnich na Grzesia, Rakoń, Wołowiec, Trzydniowiański Wierch, Rohacze, Ornak oraz Starorobociański Wierch. Z racji na to, że przejście doliną nie przysparza żadnych trudności, jest to doskonała propozycja na niedzielny spacer z dziećmi oraz początkujących piechurów. Najpiękniejszą tatrzańską doliną jest Dolina Pięciu Stawów Polskich. Nic dziwnego, że bywa obowiązkowym punktem odwiedzanym w Tatrach. Można tu zobaczyć najgłębsze jezioro tatrzańskie – Wielki Staw Polski, przejść koło największego wodospadu Siklawy oraz odwiedzić najwyżej położone schronisko w Polsce. Aby tutaj dotrzeć należy rozpocząć wycieczkę w Palenicy Białczańskiej. W sezonie letnim, trasa jest dość łatwa, choć ostatnie kilkaset metrów może być kłopotliwe. Strome podejście potrafi zmęczyć niejednego turystę. Na naszej stronie internetowej opisaliśmy wszystkie tatrzańskie doliny. Praktyczne informacje pomogą Ci zaplanować wycieczkę dla Ciebie i Twoich towarzyszy wycieczki. Tatrzańskie szczyty oraz opisy prowadzących na nie szlaków turystycznych Głównym celem turystów lubiących aktywny wypoczynek jest zdobycie tatrzańskich szczytów. Niejedna osoba marzy o wejściu na Giewont lub Kasprowy Wierch. Jeśli zdrowie nie dopisuje lub kondycja na to nie pozwala, na szczycie Kasprowego Wierchu można stanąć dzięki kolei linowej PKL. Ze szczytu można wybrać się na spacer granią Tatr w kierunku Świnicy. Jednym z popularniejszych szczytów w polskiej części Tatr jest Giewont. Nie jest ani najwyższy, wejście nie należy do najtrudniejszych a jednak cieszy się olbrzymią popularnością. Jest bardzo dobrze widoczny z Zakopanego, a jego sylwetka przypomina leżącego rycerza. Na samym szczycie usytuowany jest 13 m metalowy krzyż. Trasa na Giewont należy do średnio trudnych, podczas niekorzystnych warunków atmosferycznych do trudnych. Podejścia bywają strome, a pod samym szczytem wejście ułatwiają łańcuchy. Droga w jedną stronę może zająć do 3 godz., dlatego taką wycieczkę warto dobrze zaplanować. Jeśli jesteś osobą początkującą, możesz zacząć od zdobywania szczytów, które są łatwiejsze i niższe, jak Nosal, Kopieniec Wielki czy Grześ. Na naszej stronie internetowej znajdziesz wszystkie przydatne informacje. Schroniska w Tatrach. Miejsca z duszą i historią Dają schronienie osobom, które przed zapadnięciem zmroku nie zdążą zejść ze szlaku. Schroniska w Tatrach pozwalają się ogrzać, odpocząć i posilić. Dzięki nim, można w pięknym otoczeniu gór spędzić noc. Po polskiej stronie Tatr jest osiem schronisk. Różni je standard oferowanych usług oraz położenie. Schronisko PTTK Morskie Oko położone jest nad jednym z piękniejszych jezior tatrzańskich – Morskim Okiem. W sezonie turystycznym jest bardzo oblegane i tłumnie odwiedzane przez turystów w każdym wieku. Poza usytuowaniem powodem jest również łatwa trasa prowadząca do schroniska. Leżące na wysokości 1333 m Schronisko PTTK na Hali Kondratowej jest najmniejszym schroniskiem w Tatrach. Z jego okolic roztacza się piękna panorama, ciągnąca się od Giewontu, przez Kopę Kondracką, aż po Kasprowy Wierch. Wysiłek włożony w pokonanie trasy prowadzącej do schroniska z pewnością będzie wynagrodzony. Na naszej stornie opisaliśmy wszystkie tatrzańskie schroniska. Znajdziesz tu również kontakt do nich, gdybyś chciał zarezerwować nocleg z wyprzedzeniem. Jaskinie w Tatrach. Pomysł na rodzinną wycieczkę Tylko nieliczne jaskinie w Tatrach udostępnione są dla turystów. Jedną z najbardziej znanych jaskiń jest Jaskinia Mroźna, która znajduje się w Dolinie Kościeliskiej. Sztuczne oświetlenie pomaga w przejściu jaskini nawet najmłodszym piechurom. W jej wnętrzu zobaczysz rzeźby krasowe, jeziorko oraz ogródek ze stalagmitami. W tej samej dolinie położona jest słynna Jaskinia Mylna. Jeśli chcesz ja zwiedzić, pamiętaj o własnym źródle światła. Korytarze w wielu miejscach są wąskie, niskie i błotniste. Zwiedzanie jej jest emocjonujące zarówno dla dzieci jak i dorosłych. Na naszej stronie internetowej znajdziesz opisy szczytów, szlaków tatrzańskich i propozycje wycieczek. Dostosujesz je do swoich możliwości. Zachęcamy do czytania i planowania niezapomnianych wypraw. copyright © 2022 Region Tatry - wszelkie prawa zastrzeżone. Przebywając na stronie akceptujesz Politykę prywatności serwisu Region Tatry Z Szyndzielni do Schroniska PTTK Klimczok. Od schroniska idziemy dalej czerwonym szlakiem, szerokim wygodnym traktem najpierw na zalesiony szczyt Szyndzielni, 1026 m, (5 min.), a dalej do Schroniska PTTK na Klimczoku (40 min.). Droga prowadzi łagodnie w górę do rozwidnienia szlaków, w prawo czarny szlak prowadzi na Błatnią.
Zawsze marzyło mi się, aby powtórzyć wędrówkę przez góry jaką kiedyś, jako osiemnastolatka przeżyłam idąc z grupką przyjaciół z plecakami przez Bieszczady. Teraz chcieliśmy dokonać czegoś podobnego razem z Mężem i oczywiście z Grzesiem. Wymyśliliśmy więc projekt: Karkonosze z dzieckiem – od schroniska do schroniska. 🙂 Na tego typu przygodę wybraliśmy Karkonosze, bo to są przepiękne góry, ale nie takie wysokie jak Tatry, więc pomyśleliśmy, że siedmiolatek da radę dorównać nam kroku. Plan był taki: w ciągu 4 dni przejść grzbietami Karkonoszy od Szklarskiej Poręby do Karpacza, po drodze zatrzymując się w schroniskach. Cudnie, prawda? Plany i przygotowania Zaczęłam planować wszystko krok po kroku już na początku kwietnia. Rozpoczęłam od czytania blogów i artykułów w Internecie na temat karkonoskich szlaków i schronisk. Kolejnym obowiązkowym punktem było zakupienie szczegółowej mapy Karkonoszy z dokładnie zaznaczonymi szlakami (koniecznie z podanym czasem przejść). Następny etap przygotowań, to wyliczanie dziennych tras, czyli kombinowanie ile jesteśmy w stanie przejść w ciągu każdego dnia z dzieckiem i ciężkimi plecakami na placach. Kiedy plany były mniej więcej sprecyzowane, wypisałam sobie wszystkie schroniska, które przecinały nasz szlak i w których ewentualnie moglibyśmy przenocować. Potem pisałam maile lub dzwoniłam aby zarezerwować noclegi. W sumie wyszły 4 noclegi w 4 różnych schroniskach. Po potwierdzeniu rezerwacji w niektórych punktach musiałam wpłacić zaliczkę. I tym sposobem cała merytoryczna część wyprawy została przygotowana. Wszystko zapowiadało się pięknie, aż do momentu w którym zaczęłam zagłębiać się w problem natury logistycznej. Jako, że mieliśmy nasz trip zacząć w Szklarskiej Porębie, a zakończyć w Karpaczu, chcieliśmy zostawić samochód w miejscu naszego ostatniego noclegu (Karpacz) i jakoś przetransportować się do Szklarskiej Poręby. Okazało się, że w połowie czerwca jest to nie lada wyzwanie, bo żaden transport publiczny nie kursuje pomiędzy tymi dwoma miastami. Bla bla car też odpadał, bo z dzieckiem bez fotelika przecież nie pojedziemy. No i skończyło się na tym, że podjechaliśmy samochodem bezpośrednio do Szklarskiej Poręby, Ja z Grzesiem zostaliśmy już w naszym pierwszym postoju, czyli w Schronisku Kamieńczyk, a Kuba (Mąż) pojechał odstawić auto do Karpacza i stamtąd autobusami z przesiadką w Jeleniej Górze wrócił do schroniska. Zajęło mu to dobrych kilka godzin… Karkonosze z dzieckiem – przejście grzbietami gór od schroniska do schroniska Jak już wcześniej wspomniałam, naszą wędrówkę pod nazwą „Karkonosze z dzieckiem” rozpoczęliśmy przy Wodospadzie Kamieńczyk. Tam też był nasz pierwszy nocleg w Schronisku Kamieńczyk. Warunki mieliśmy dobre: pokój trzyosobowy z łazienką na korytarzyku. Cena (z pościelą) 150 zł/pokój. Czekając na Kubę (który odwoził samochód) zwiedziliśmy z Grzesiem najbliższą okolicę. Zrobiliśmy sobie spacer do wodospadu oraz obeszliśmy całe otoczenie schroniska, a przy okazji odpoczęliśmy po podróży z Poznania. Następnego dnia rano wstaliśmy dość wcześnie i jeszcze przed śniadaniem wyruszyliśmy w drogę. Dotarliśmy na Halę Szrenicką i tam w Schronisku Hala Szrenicka zjedliśmy pożywny posiłek. Śniadanie z tak pięknym widokiem dodało nam sił i po takim relaksie poszliśmy dalej. Cały czas szliśmy czerwonym szlakiem (Głównym Szlakiem Sudeckim). Kolejny postój zaplanowaliśmy przy Trzech Świnkach (omijając Szrenicę). Potem odpoczywaliśmy pod Łabskim Szczytem, aż dotarliśmy do Śnieżnych Kotłów, które zrobiły na nas ogromne wrażenie. Było tam przepięknie! Po krótkim odpoczynku wyruszyliśmy w dalszą drogę przez Wielki Szyszak, Czarną Przełęcz, Czeskie Kamienie, Śląskie Kamienie, aż do Przełęczy Karkonoskiej, gdzie mieliśmy zaplanowany kolejny nocleg w Schronisku Odrodzenie. Dostaliśmy malutki pokój trzyosobowy. Łazienka była wspólna, na korytarzu. Zarówno pokój, jak i łazienka były niedawno wyremontowane. Niestety w całym schronisku trwały prace remontowe i nie mogliśmy korzystać z tarasu, a szkoda, bo krajobrazy wokoło naprawdę robiły robotę. Koszt noclegu (bez pościeli) ok. 90 zł/pokój. Ten odcinek naszej wędrówki był najdłuższy (ok. 17 km) i najbardziej męczący. Planując kolejny raz taką wycieczkę na pewno skróciłabym go. Kolejny dzień rozpoczęliśmy sytym śniadaniem w schronisku i po spakowaniu plecaków, śpiworów ruszyliśmy w dalszą drogę. Ten dzień nie był już tak trudny. Odległość do pokonania była znacznie mniejsza. Pierwszy dłuższy postój zrobiliśmy przy Słoneczniku. Następnie szliśmy przepięknym malowniczym odcinkiem przy Wielkim i Małym Stawie, aż doszliśmy do Schroniska Strzecha Akademicka, gdzie mieliśmy spędzić kolejną noc. Po krótkiej regeneracji sił i zjedzeniu obiadu, udaliśmy się na wycieczkę do Schroniska Samotnia. I tu postanowiliśmy zatrzymać się na beztroskim nic nie robieniu prawie do samego wieczora, rozkoszując się cudowną pogodą i zapierającymi dech w piersiach widokami! 🙂 Nasz trzeci nocleg spędziliśmy w Schronisku Strzecha Akademicka. I choć samo schronisko – fajny taras, cudne widoki, klimatyczna dolna sala – zrobiło na nas pozytywne wrażenie, to pokoje i łazienki bardzo nas przeraziły. Chodzi przede wszystkim o wszędobylski brud i wystrój pamiętający jeszcze prawdopodobnie lata osiemdziesiąte. Jakoś to jednak przeżyliśmy… 😉 Na szczęście cała okolica i nieziemski wschód słońca zrekompensowały te niedogodności. Koszt noclegu (bez pościeli) to 84 zł/pokój. Ostatni dzień naszego tripu to już właściwie było zejście do Karpacza i udanie się do naszego ostatniego miejsca noclegowego. Mieliśmy we wcześniejszych planach jeszcze wejście na Śnieżkę, jednak ostatecznie je zmieniliśmy. Śnieżka nie zając, nie ucieknie, a my zadbaliśmy o nasze zdrowie zarówno fizyczne, jak i psychiczne i zrezygnowaliśmy z kolejnej wspinaczki . Głównym powodem tej decyzji był nasilający się kaszel u Grzesia, który prawdopodobnie wystąpił po kontakcie z dużą dawką kurzu i roztoczy w ostatnim schronisku, a nie do końca wiedzieliśmy, jak to wszystko się potoczy. Ostatecznie nasz końcowy odcinek wędrówki przebiegał od Schroniska Strzecha Akademicka, najpierw żółtym, a potem czarnym szlakiem do Kopy. Stamtąd zjechaliśmy wyciągiem krzesełkowym do Karpacza, gdzie spędziliśmy ostatnią noc w Schronisku Młodzieżowym Liczyrzepa. Warunki noclegowe były całkiem fajne – otrzymaliśmy pokój trzyosobowy, a łazienkę mieliśmy tylko dla siebie tuż obok. Łazienka ku mojej radości była piękna, czyściutka i miała cudowny prysznic! 😉 Cena za dobę: 80 zł/pokój + 30 zł za parking za 3 doby. Na szczęście kaszel u Grzesia znacznie się zmniejszył, więc nasze przypuszczenia co do ataku alergii potwierdziły się. Kiedy kontakt z wysoką dawką alergenu się skończył, ustąpiły również niepokojące objawy. I tym sposobem mogliśmy kontynuować naszą przygodę. I choć projekt Karkonosze z dzieckiem od schroniska do schroniska się w tym momencie zakończył, to nasza wycieczka miała trwać jeszcze kilka dni… Kolejnym przystankiem były Głazy Krasnoludków, a potem Góry Sowie. Podsumowanie i wnioski Chciałabym tutaj odważnie stwierdzić, że nasza wyprawa „Karkonosze z dzieckiem” była fantastyczna! Przede wszystkim mieliśmy wiele szczęścia, jeśli chodzi o pogodę, bo słońce i przyjazne temperatury towarzyszyły nam przez wszystkie dni marszu. Nasz siedmioletni Grześ okazał się świetnym kompanem w podróży i choć w pierwszy dzień pod koniec wędrówki jego nóżki odmawiały już posłuszeństwa przechodząc ponad 17 km po górach, dzielnie pokonał wszelkie trudności i przezwyciężył własne słabości. Jesteśmy z niego bardzo dumni! Przyznam szczerze, że i nam ten odcinek dał mocno w kość, więc na przyszłość mam nauczkę, by raczej nie planować dłuższych tras niż ok. 4-5 h dziennie. Zwłaszcza, że szliśmy z ciężkimi plecakami. Noclegi w schroniskach – no cóż… bywało różnie… I choć samo spanie nie jest drogie, trzeba się liczyć z tym, że jedzenie i picie – to już poważny wydatek! Jednak niestety nie było takiej opcji, aby wziąć z domu tyle pożywienia, aby starczyło dla naszej trójki na 4 dni. I na koniec jeszcze kilka wskazówek Trzeba pamiętać, że idąc w góry z dzieckiem, daną trasę przechodzi się nieco wolniej, niż podają na mapach i drogowskazach, z uwagi na częstsze i dłuższe przerwy w marszu. Niektóre odcinki na szlakach bywają trudne, więc należy dziecko wspierać, doradzać i przypominać o bezpieczeństwie. Najważniejsze w górach są dobre buty trekkingowi, odpowiedni ubiór (najlepiej na cebulkę i coś na deszcz), zapas wody i jedzenia. Na dłuższe kilkugodzinne wędrowanie z dzieckiem dobrze jest mieć przygotowane jakieś gry, zabawy, piosenki itp., by móc nimi zająć dzieci, kiedy dopadnie je nuda i znużenie. W większości schronisk cena za nocleg podana jest bez pościeli. Jeśli nie mamy własnych śpiworów za pościel trzeba dodatkowo zapłacić ok. 10-15 zł od osoby. Jak wspomniałam wyżej, ceny jedzenia są dość wysokie: za jajecznicę trzeba zapłacić ok. 10 zł, za danie obiadowe od 20-30 zł, piwo ok. 10 zł. I nie oczekujmy żadnych cudownych doznań smakowych… 😉 W schroniskach nie mieliśmy problemów żeby płacić kartą, więc gotówka nie jest potrzebna. Dodatkowe koszty to bilety wstępu na teren parków narodowych. Posiadacze Karty Dużej Rodziny są z tych opłat zwolnieni 🙂 Warto też zaopatrzyć się w dobre mapy turystyczne papierowe/laminowane. Dobre, czyli takie, które mają podane dokładne czasy przejść na poszczególnych odcinkach na szlakach.
Leżące na wysokości 1333 m n.p.m. Schronisko PTTK na Hali Kondratowej jest najmniejszym schroniskiem w Tatrach. Z jego okolic roztacza się piękna panorama, ciągnąca się od Giewontu, przez Kopę Kondracką, aż po Kasprowy Wierch. Wysiłek włożony w pokonanie trasy prowadzącej do schroniska z pewnością będzie wynagrodzony.
Tydzień w Tatrach Wrześniowy, wymarzony od dawna wyjazd, od schroniska do schroniska, plecaki na ramiona, karimaty, śpiwory, i liczymy na spanie na glebie. Powtórka z trasy, której nie dokończyłam mając 13 lat i wędrując z Tatą. Trasa? Rozplanowana tutaj, na dole. Osobny link - klik. Zaznaczone są przejścia od schroniska do schroniska, i tylko część wypadów, do których zaliczam Giewont (z Hali Kondratowej, wcześnie rano byłoby super!), przełęcz Krzyżne, Grzesia i co nam tylko wpadnie do głowy i będzie do zrealizowania. Koszt? Dojazd 65zł x 2 = 130zł w dwie strony. PKP Wrocław - Kraków koło 40zł za dwie osoby i Kraków-Zakopane 25zł Noclegi - sezon wysoki, myślimy o wrześniu, ceny najtańszych noclegów. Myślę o 5/6 noclegach, gdzie się uda - na glebie. Dobrze będzie jak pójdzie na to 200zł, realnie 300. Morskie Oko i Murowańca ominiemy - 40zł za glebę? Nope, wolę zejść do Roztoki, a do Murowańca awersję odziedziczyłam chyba po Tacie. Kalatówki są hotelem górskim, nie powinny dziwić te ceny, a ja i tak dużo bardziej wolę Halę Kondratową - wciąż pamiętam te opowieści o niedźwiedziach napotkanych pod Giewontem, których słuchało się czekając w kolejce pod prysznic ♥ Szczyty które chcę zdobyć? Na pewno Świnica, to byłby moje pierwsze łańcuchy. Giewont to już propozycja mojego towarzysza, ale w sumie, startując wcześnie rano z Hali Kondratowej ominęlibyśmy dzikie tłumy. W Dolinie Pięciu Stawów chciałabym zatrzymać się na dłużej - cicho liczę na Krzyżne, łatwiejszym wariantem. Na Orlą Perć się nie pcham. A pierwszego dnia, gdy doszlibyśmy do Schroniska w Dolinie Chochołowskiej - miło byłoby się wybrać na Grzesia, Rakowiec... Ojej, i dojść do Morskiego Oka przez Szpiglasową Przełęcz! (tak, teraz właśnie uaktualniam mapkę). Chcę Udało się! Co prawda zmodyfikowaliśmy nieco trasę, ominęliśmy przejście przez Kasprowy i Świnicę i (ponownie...) zeszliśmy do Zakopanego na noc, ale później wróciliśmy od razu do Piątki, gdzie spędziliśmy kolejne trzy dni. Wakacje były udane! wszystkie zdjęcia należą do mnie ;) ypB2hYs.
  • k1xdatyb1k.pages.dev/281
  • k1xdatyb1k.pages.dev/42
  • k1xdatyb1k.pages.dev/380
  • k1xdatyb1k.pages.dev/361
  • k1xdatyb1k.pages.dev/374
  • k1xdatyb1k.pages.dev/331
  • k1xdatyb1k.pages.dev/243
  • k1xdatyb1k.pages.dev/140
  • k1xdatyb1k.pages.dev/135
  • od schroniska do schroniska tatry